Spór o edukację na przykładzie historii. Zrozumienie procesów zamiast uczenia się dat
Teza prof. Dudka może powodować konsternację jednak nie sposób odmówić jej logiki. Uznał, że uczniowie nie muszą koniecznie znać dat wszystkich rozbiorów Polski jednak powinni wiedzieć kiedy mniej więcej miały miejsce oraz jakie było tło historyczne. W jego opinii wymaganie przy tablicy znajomości suchych faktów to pójście na łatwiznę.
Jednocześnie uznał, że konieczne jest pogodzenie się z faktami, np. obecnością streszczeń lektur w internecie. Wymaganie w takich okolicznościach przeczytania całej książki jest w dużej mierze fikcją. Zamiast tego lepiej zastosować taktykę „lepszy wróbel w garści niż gołąbek na dachu” i zachęcić do „czytania czegokolwiek”. Być może później sięgną po ambitniejsze lektury.
Prof. Dudek wyraził również pogląd, że poziom edukacji obniża się z powodu wspomnianego już anachronicznego systemu nauczania. Zmuszanie do przyswojenia zbyt dużej ilości zbędnych faktów sprawia, że w praktyce efekt jest odwrotny.
Czy jest złoty środek w kwestii religii w szkołach?
Prof. Dudek podkreślił, że po upadku komunizmu kościół bardzo chciał powrotu religii do szkół jednak wyszło na odwrót. Uznał, że religia powinna być na zasadzie dobrowolności. Osobiście jest sceptyczny wobec katechezy w szkołach, a powrót nauczania do sal katechetycznych mógłby paradoksalnie kościołowi pomóc. Uznał, że „katecheza też się musi zmienić”. Gdyby młodzi ludzie uczyli się na terenach kościelnych, to wiedzieliby, że mogą tam przyjść również poza harmonogramem.