"Super Express": - Po śmierci Kim Dzong Ila najbardziej zainteresowani sytuacją w regionie - Chiny, Korea Południowa i Stany Zjednoczone - drżą przed rozwojem wydarzeń w Korei Północnej. Czy czarne scenariusze są bardzo realne?
Prof. Bogdan Góralczyk: - Sytuacja jest nieprzewidywalna. Dla każ-dej tyranii najgorsze jest odejście przywódcy. Rozsypuje się bowiem cała układanka władzy i w tej chwili nie wiadomo, czy nowy tyran zdoła ją na nowo poskładać.
- Myśli pan, że Chińczycy, Koreańczycy i Amerykanie będą zainteresowani utrzymaniem status quo i trwaniem reżimu?
- Przede wszystkim największy wpływ na sytuację będą miały Chiny, a nie Ameryka, która nie ma w Korei Płn. żadnej siły sprawczej. Pamiętajmy, że to Państwo Środka jest najważ-niejszym partnerem handlowym Pjongjang i dzięki temu mogą coś wymusić na Koreańczykach z północy. Chociaż przy zaostrzeniu sytuacji wewnętrznej nawet oni niewiele będą mieli do powiedzenia.
- Chińczykom zależy jednak na spokoju u ich granic. Zrobią wszystko, żeby go zachować?
- Zdecydowanie. Chiny mają mnóstwo swoich problemów wewnętrznych do rozwiązania, więc destabilizacja na Półwyspie Koreańskim zagrażałaby ich interesom. Najlepiej dla Pekinu byłoby więc, gdyby półwysep pozostał podzielony, bo jak głosi starożytna chińska mądrość, lepiej mieć sąsiadów słabych i skłóconych niż silnych i zjednoczonych. Podobną logiką Chiny kierowały się w latach 60. w sprawie Wietnamu. Zależało im, żeby Północ i Południe się nie połączyły. Teraz będzie podobnie..
- Politycy w Seulu też nie byliby chyba zachwyceni, jeśli nagle reżim ich północnego sąsiada zacząłby się sypać.
- Panuje wśród nich wyraźny podział. Część dąży do zjednoczenia, natomiast ci rozsądniejsi wiedzą, ile zjednoczenie będzie kosztować Koreę Płd. Przez przepaść cywilizacyjną między Północą a Południem byłoby ono znacznie bardziej kosztowne niż zjednoczenie Niemiec. Poza tym samo społeczeństwo południowokoreańskie jest przeciwne zjednoczeniu właśnie z powodów finansowych. Koreańczycy wiedzą bowiem, że odbiłoby się ono na ich kieszeniach.
- Myśli pan, że uda się utrzymać tę wygodną dla sąsiadów dotychczasową sytuację?
- Przyznam, że nie jestem o tym przekonany. Świetnie pamiętam, kiedy 35 lat temu zmarł Mao. Kreślono różne scenariusze, ale nikt nie przewidział, że jego małżonka i reszta bandy czworga szybko zostaną aresztowani. Dziś nie wiemy, jak rodzina Kimów ułoży się z generałami. To klucz do całej sytuacji, a tego klucza na razie nie mamy.
Prof. Bogdan Góralczyk
Redaktor naczelny "Dziennika. Gazety Prawnej"