"Super Express": - Prokuratura uznała, że pańskie działania w głośnej sprawie pacjentki z dzieckiem z poważnymi wadami nie groziły jej życiu lub zdrowiu.
Prof. Bogdan Chazan: - To pokazuje, że wiele osób zbyt pospiesznie mnie osądziło. Pod dużym znakiem zapytania stawia też zasadność szybkiego zwolnienia z pracy, a więc zastosowanie najwyższego możliwego wymiaru kary dyscyplinarnej przez prezydent Warszawy.
- Spodziewa się pan przywrócenia do pracy i na stanowisko?
- Jeżeli jakąś decyzję podjęto pospiesznie, pod naciskiem polityków lub doradców, którzy wykazali się nieznajomością tematu i przepisów prawa? Wtedy zawsze można wycofać się ze złej decyzji, podjętej zbyt szybko.
- Hanna Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że jako dyrektor szpitala nie mógł pan objąć całej placówki klauzulą sumienia, bo ma ona charakter indywidualny, więc oni to umorzenie traktują jako coś niedotyczącego pańskiego odwołania...
- Moje sumienie stanowi jedną całość, nie mogę go podzielić na sumienie dyrektora szpitala, sumienie lekarza i sumienie człowieka. Być może pani prezydent Gronkiewicz-Waltz umie dzielić swoje sumienie na sumienie polityka i sumienie człowieka, co jest nawet prawdopodobne, ale byłoby to dziwne.
- Pełnomocnik pacjentki twierdzi, że to nie koniec sprawy, gdyż pan jako szef placówki wywierał oczywisty wpływ na podwładnych lekarzy, którzy nie mogli lub nie chcieli się panu przeciwstawiać.
- To jest wytwór wyobraźni pana mecenasa Dubienieckiego. Niczego nie wiem o żadnych naciskach na kogokolwiek. Prawdą jest to, że postanowiłem wyręczyć młodych kolegów w decyzji odmownej dotyczącej aborcji, choć nie byłem lekarzem prowadzącym. Byłem jednak zaangażowany w to, co się działo, byłem na bieżąco informowany o decyzjach, było to ze mną konsultowane. Aneks do umowy podpisany z panią Gronkiewicz-Waltz upoważniał mnie zresztą do wykonywania czynności stricte medycznych, a nie tylko administracyjnych.
Zobacz: SZOK! Kobieta urodziła dziecko dwa miesiące po swojej śmierci