Prof. Antoni Dudek

i

Autor: Andrzej Lange

Prof. Antotni Dudek: Strajki nadal mają siłę rażenia

2019-04-16 5:00

Czy brak sukcesów strajku nauczycieli dowodzi, że protest w Polsce stracił sens? Pytamy prof. Antoniego Dudka.

„Super Express”: - W kraju wiecznej wojny między PiS i PO, gdzie każda sprawa staje się jej więźniem i tracą swój ponadpartyjny urok, strajki mają jeszcze sens i mogą być skuteczne? Strajk nauczycieli bowiem jest już przez obie strony rozszarpywany, a reakcje na niego – zgodnie z kluczem partyjnym – przewidywalne.
Prof. Antoni Dudek: - Myślę, że nadal ma to głęboki sens. I choć ma pan rację, że strajk nauczycieli natychmiast wpisuje się w narrację, że skoro dotyczy sfery budżetowej to jest wymierzony w rząd. I oczywiście po drugiej stronie od razu pojawia się opozycja, która wspiera strajkujących. Nie jest jednak tak, że mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym. Strajki budżetówki przez całą III RP były traktowane jako antyrządowe i cieszyły się poparciem opozycji. Sytuacja jest o tyle inna, że obecna polska polityka jest dwubiegunowa. To istoty sprawy nie zmienia – strajki nadal mają swoją siłę rażenia.
- Czy jednak, żeby tę siłę miały, nie muszą grozić rządzącym utratą poparcia? Ostatnie sondaże dla PiS ani drgną, więc politycy tej partii mają poczucie, że wygrywają.
- No właśnie nie. Poza dwiema grupami, bezapelacyjnie wspierającymi jedną czy drugą stronę, których wynik strajku w ogóle nie interesuje, jest jeszcze trzecia. Ta, o którą toczy się gra. To tzw. niezdecydowani, którzy tak naprawdę przesądzają o wyniku wyborów. Ona się dopiero przygląda i tak naprawdę wyrobi sobie zdanie, kiedy ten strajk się skończy. Komuś przyzna rację, a komuś nie i przechyli szalę zwycięstwa na jedną ze stron już w najbliższych wyborach europejskich.
- I jak mogą na to wszystko zareagować?
- Ich reakcje są na razie nieprzewidywalne. Wszystko zależy, jak będzie wyglądało pole bitwy po zakończeniu protestu. I nie chodzi nawet o to, czy ZNP uda się wywalczyć podwyżki dla nauczycieli, czy nie. Chodzi o to, jakie wrażenie po tym strajku pozostanie. Nawet jeśli on się załamie, to może przydarzyć się taka wypowiedź jakiegoś ważnego polityka PiS, że zniechęci to niezdecydowanych do tej partii. Dlatego nie jest tak, że strajk nie zagraża rządzącym i dlatego nie ma sensu. Jest żywotnym zagrożeniem dla rządu i dlatego tak alergicznie na niego reaguje. Ma on jeszcze większe znaczenie.
- Jakie?
- Uważam, że jest początkiem całej serii protestów przedwyborczych. Tego najbardziej obawia się PiS – zmasowanego upominania się o swoje interesy kolejnych grup społecznych. To dlatego nie chce przystać na postulaty nauczycieli, obawiając się dalszych roszczeń. Moim zdaniem, nawet jeśli strajk nauczycieli nic nie wskóra, to w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych i prezydenckich kolejne grupy będą się organizować swoje strajki. Dlatego PiS będzie musiał jakoś na to wszystko odpowiedzieć.
- Już zapobiegliwie mówi: więcej pieniędzy w budżecie nie ma, więc kolejnych ustępstw nie będzie.
- Tyle, że wielu Polaków uwierzyło w to, co mówi PiS – że Polska znakomicie się rozwija, dzięki dobrej polityce rządu udaje się odzyskać dla budżetu więcej pieniędzy. A skoro tak, to wielu może mieć pretensje, że przy dzieleniu tymi pieniędzmi rząd o nich zapomniał. To siłą rzeczy będzie rodzić kolejne żądania. Dla PiS to będzie bardzo trudno okres, bo jakaś wpadka może spowodować, że na kolejnych protestach rządzący zaczną tracić poparcie. I w tym nadal tkwi siła buntów społecznych i perspektywa, że nadal mogą być one skuteczne.
Rozmawiał Tomasz Walczak