Prof. Antoni Kamiński: Premier rozszerzył przywileje na rodzinę

2011-12-19 3:00

"Super Express": - Narzeczony Katarzyny Tusk po wyjściu ze szpitala był wożony po stolicy służbową limuzyną, a potem wraz z premierem i jego córką odleciał do Gdańska rządowym embraerem. Widzi pan w tym coś niestosownego czy to tylko drobiazg niegodny uwagi?Prof. Antoni Kamiński: - To drobiazg, który jednak nie powinien mieć miejsca.

"Super Express": - Narzeczony Katarzyny Tusk po wyjściu ze szpitala był wożony po stolicy służbową limuzyną, a potem wraz z premierem i jego córką odleciał do Gdańska rządowym embraerem. Widzi pan w tym coś niestosownego czy to tylko drobiazg niegodny uwagi?

Prof. Antoni Kamiński: - To drobiazg, który jednak nie powinien mieć miejsca.

- Premier - zachowując odpowiednie proporcje - stosuje podwójne standardy? Każe nam przecież oszczędzać, a potem z pieniędzy podatników wozi przyszłego zięcia.

- Tak. Z drugiej strony to szef polskiego rządu. Gdybyśmy łapali go tylko na takich wykroczeniach, to z szacunku dla drugiej osoby w państwie nie ma potrzeby robienia wielkiej sprawy.

- Swego czasu przelot jego syna do Chin sfinansowały PKP. To też drobiazg, nie ma problemu?

- To już dużo poważniejsza sprawa. Tu w grę wchodziły większe pieniądze, a syn premiera nie był chory i mógł sam zapłacić za podróż. Natomiast tę konkretną sprawę wożenia przyszłego zięcia premiera należałoby zapewne wykpić.

- Czy ta i podobne publikacje "Super Expressu" nie pełnią jednak roli wychowawczej zarówno wobec opinii publicznej, jak i polityków?

- To prawda. Najskuteczniej wychowuje się jednak polityków, wiążąc taką sprawę z czymś poważniejszym, np. z tym, że mamy tu do czynienia z precedensem albo recydywą. Premier po prostu część przysługujących tylko jemu przywilejów rozszerza na swoją rodzinę. To pokazuje, że ma tendencję do tego, by robić sobie z urządzeń związanych z obsługą najwyższych urzędników państwowych prywatny folwark. Wtedy mamy już problem nadużywania prerogatyw urzędu i nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia. Nawet dla premiera.

- W Polsce mamy czasem przyzwolenie społeczne na sprytne obchodzenie prawa przez polityków, a posłowie zasłaniają się immunitetami. Na Zachodzie jest zupełnie inaczej. Dużym echem odbiła się np. sprawa szwedzkiej szefowej MSZ, która zapłaciła za zakupy służ-bową kartą. Pieniądze zwróciła, ale i tak została zdymisjonowana.

- Rygorystyczne standardy powinny obowiązywać również w Polsce. Granica tego, co wolno politykom, a czego nie, wiąże się z tradycją i kulturą kraju oraz po prostu ze zdrowym rozsądkiem. Ponieważ szwedzka minister wydała jakieś 30 dolarów, chodziło bardziej o naruszenie zasad. O to, że wykorzystała w prywatnym celu służbowe pieniądze. A to już niewątpliwie zachowanie korupcyjne. Przypadek premiera Tuska jest inny. Myślę, że gdyby analogiczna sytuacja miała miejsce w USA - prezydent Obama wysłałby limuzynę po córkę i jej chłopaka - to nie wywołałoby powszechnego zgorszenia. Premier Tusk mógł jednak powiedzieć swojemu przyszłemu zięciowi, by wziął taksówkę. Wtedy zachowałby się właściwie.

Prof. Antoni Kamiński

Ekspert ds. korupcji. Pracownik naukowy ISP PAN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki