"Super Express": - Dlaczego zdecydował się pan na dołączenie do zespołu ekspertów prof. Piotra Glińskiego?
Prof. Antoni Kamiński: - Prof. Gliński chce dyskutować na poważne tematy, dlatego mój udział w tym przedsięwzięciu uważam za obywatelski obowiązek. Sprawy, które obecnie zajmują opinię publiczną, takie jak związki partnerskie, kwestia in vitro czy parytety, nie są najważniejsze. Doceniam wagę zagadnień związanych ze sferą obyczajową, ale wolałbym, aby w pierwszej kolejności rozwiązane zostały problemy dotyczące funkcjonowania państwa.
- Jakie to problemy?
- O wielu z nich w ogóle nie rozmawiamy. Nie wiemy, co rząd chce zrobić w coraz bardziej palącej kwestii bezrobocia. Jaki jest pomysł na naprawę kompletnej dezorganizacji służby zdrowia? Świetnie wyposażone szpitale stoją puste, bez pacjentów, bo przekraczane są jakieś limity wyznaczone przez NFZ. Ciągle dowiadujemy się o problemach, jakie skarbówka stwarza prywatnym firmom. O propozycjach rozwiązania tych problemów powinniśmy się dowiadywać od rządu.
- Jak ocenia pan skład zespołu ekspertów profesora Glińskiego?
- Są w nim bardzo różni ludzie. Zobaczymy, jak będzie pracował, ale tematy, jakie proponuje, odpowiadają mojemu kryterium spraw ważnych. Gdybym dostał zaproszenie do podobnej inicjatywy od PO, również poważnie bym ją rozważył.
- Nie będzie pan od tej pory utożsamiany z konkretną opcją polityczną?
- W życiu publicznym każdemu szyją gębę, to rzecz nieunikniona. Ale ja nie jestem związany z żadną partią polityczną, ani z PiS, ani z żadną inną. Zapowiedziałem prof. Glińskiemu, że w wielu sprawach nie zgadzam się z propozycjami PiS. Dla jasności chcę też powiedzieć, że nie reprezentuję w tym gremium Instytutu Studiów Politycznych PAN.
- Jaki jest pana wkład w program rządu technicznego profesora Glińskiego?
- Od dawna głoszę pogląd, że potrzebny jest w Polsce system jednomandatowych okręgów wyborczych. To podniosłoby zdolność społeczeństwa do rozliczania polityków z ich działań. O tym chcę rozmawiać. Rząd Jerzego Buzka próbował zreformować służbę zdrowia. Reforma została rozwalona przez rząd Leszka Millera, który w zamian nie zaproponował niczego pozytywnego. Należałoby zrobić solidną analizę stanu rzeczy i zaproponować plan naprawy. Oczywiście materia jest skomplikowana, ale metoda jest przecież prosta. Dlaczego przez dziesięć lat kolejne rządy nie potrafiły tego zrobić? Coś musi szwankować w systemie politycznym. A skoro coś szwankuje w systemie, to zróbmy jego analizę, szukajmy błędów i rozmawiajmy, jak je naprawić.
- Byłby pan gotów objąć jakieś ministerstwo w hipotetycznym rządzie profesora Glińskiego?
- Nie, w żadnym rządzie. Nie podjąłbym takiej odpowiedzialności. Mam już swoje lata.
- Jakie są szanse na przyjęcie wotum nieufności dla rządu?
- Szanse są żadne. Z moich rozmów wynika, że również prof. Gliński nie traktuje możliwości objęcia funkcji premiera w sposób całkiem poważny. On uważa, że pierwszoplanową sprawą jest rozpoczęcie debaty o rzeczach ważnych dla kraju. Na tym się chce koncentrować, a nie na tym, czy zostanie premierem.
- Gdy wotum upadnie, nadal będzie pan udzielał się w zespole?
- Oczywiście. Moja decyzja w żaden sposób nie jest związana z wydarzeniami w bieżącej polityce, ale z potrzebą działania dla dobra publicznego. Nie ma ona żadnego związku z moimi sympatiami partyjnymi.
Prof. Antoni Kamiński
Ekspert ds. korupcji, ISP PAN