Prowadząca zaczęła rozmowę z ekspertem od pytania o efekty objazdu Jarosława Kaczyńskiego po Polsce. Czy wystąpienia prezesa PiS w kolejnych miastach kraju szkodzą Prawu i Sprawiedliwości czy może jednak partia rządząca na tym korzysta? - W moim przekonaniu na pewno nie przysparza kolejnych zwolenników. Nie mam do tego cienia wątpliwości. Czy szkodzi? Czas pokaże. Moim zdaniem może zaszkodzić, gdyż już niektóre z poprzednich wypowiedzi prezesa, jak ta dotycząca pijących młodych kobiet, przebiły się do tak zwanej świadomości masowej - skomentował ekspert.
- Wypowiedzi prezesa mają dwa kręgi odbiorców. Ci, którzy interesują się polityką to wyraźna mniejszość, oni śledzą te kolejne wypowiedzi. Z drugiej strony większość Polaków, która tych występów nie ogląda, do nich docierają z nich tylko odgłosy, a te odgłosy z wypowiedzi Kaczyńskiego, które do nich dotarły, nie pomogły Kaczyńskiemu w ich oczach, bo były to wypowiedzi człowieka, który jest z innego świata, z innej rzeczywistości, więc powodów do radości prezes nie ma. Z drugiej strony, jeśli patrzymy na sondaże, to one pokazują, że PiS ciągle trzyma się na miejscu, które daje mu pierwszeństwo w przyszłym Sejmie. To jest coś, co może utrzymywać Kaczyńskiego w przekonaniu, że warto jeździć. Proszę zwrócić uwagę, że on nieustannie wraca pod koniec każdego takiego wystąpienia jest element mobilizacyjny. Prezes mówi, że jest grupa nieprzekonanych w Polsce i trzeba ich przekonywać. To jest najważniejszy przekaz. Prezes wierzy, że zmobilizuje tysiące swoich zwolenników, by oni ściągnęli głosy z mniej więcej 10 - 15 proc. niezdecydowanych. W tym upatruje szansę na kolejne znaczące zwycięstwo PiS - ocenił Antoni Dudek.
Prowadząca zwróciła uwagę, że z ostatniego sondażu poparcia przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski, wynika, iż niezdecydowani to "czwarta partia". - Kto ma pana zdaniem największe szansę na zagospodarowanie tych, którzy są niezdecydowani? - dopytywała prowadząca swojego gościa.
- Oni, co do zasady, podzielą się na trzy grupy. Po pierwsze na tych, którzy machną ręką i zostaną w domu, nie zagłosują i stwierdzą, że to nie ma znaczenia. Dołączą do grupy, która jest znacznie większa niż kilka procent, gdyż w Polsce jeśli mamy frekwencję wyborczą na poziomie 60 proc. to już uważamy ją za olbrzymią. Czyli mamy te 40 proc., które nie bardzo się interesuje tym, kto Polską rządzi. Po drugie mamy tych niezdecydowanych, którzy jednak chodzą. Oni jednak podejmują zwykle decyzję w ostatniej chwili. W związku z tym ta walka o nich będzie się rozstrzygała w tych ostatnich kilkunastu dniach przed wyborami. Wtedy ta temperatura jest najwyższa. Ci ludzie zwykle się dzielą w takiej proporcji, która zwykle jest nieprzewidywalna. Część pójdzie zagłosuje na PiS, a część na którąś z list opozycji. W zależności od tego, która grupa będzie większa, może to przeważyć o wygranej w wyborach. Tak już bywało. O nich tak naprawdę toczy się walka - stwierdził prof. Dudek.
Ekspert zwrócił jednak uwagę na jeden szczególny problem. Nie wiadomo bowiem, co z opozycją, w jakiej konfiguracji pójdzie do wyborów. W tym samym czasie największym problemem po stronie władzy jest jedynie spór na linii PiS - Solidarna Polska i sprawa ewentualnego dogadania się Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego. - Kompletnie nie wiemy w jakiej kondycji pójdzie opozycja w rozumieniu konfiguracji, to znaczy czy będzie jedna lista, czy dwie, czy trzy, czy cztery listy. To się robi, moim zdaniem, z punktu widzenia opozycji szkodliwe dla niej. Ci niezdecydowani, którzy patrzą na prezesa PiS widzą, że ten człowiek rządzi Polską, on im się może podobać lub nie, ale on jest jeden. Natomiast jeśli patrzą na drugą stronę, to powstaje pytanie, kto będzie rządził w tej opozycji. Niby tam najsilniejszy jest Tusk, ale czy Tusk będzie w stanie się z resztą opozycji dogadać, bo tego na razie nie widać. Tymczasem jedyna szansa na odebranie PiS władzy to zbudowanie tzw. kordonowej koalicji, a więc tych 4 podmiotów na lewo od PiS, bo one dopiero łącznie mają taką liczbę mandatów w Sejmie, by PiS odebrać władzę - podsumował prof. Dudek.