Antoni Dudek

i

Autor: Andrzej Lange/Super Express Antoni Dudek

Prof. Antoni Dudek: Prezes Jarosław Kaczyński chyba nie liczy się z Ziobrą

2020-05-11 5:36

To fakt, że Ziobro mógł poczuć się urażony tym, że jako jeden z liderów Zjednoczonej Prawicy został pominięty przy porozumieniu. I politycznie w zasadzie Kaczyński powinien go zaprosić. Ale jak widać specjalnie się z Ziobrą jakoś nie liczy – mówi „Super Expressowi” prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

„Super Express”: – Wczoraj mieliśmy mieć wybory, których nie było i wciąż nie wiemy, kiedy się odbędą.
Prof. Antoni Dudek: – Co do wyborów to odczucia są bardzo gorzkie. Bo to, że miały odbyć się wczoraj i zostały przesunięte nie jest niczym strasznym. To się zdarza, a tu dla przesunięcia wyborów było uzasadnienie. Ale to, że wciąż nie ma ustalonego terminu głosowania i trybu, w jakim wybierzemy prezydenta świadczy o degrengoladzie państwa i jest rzeczą bardzo smutną.
Do tego w sobotę doszło do kolejnego przesilenia wewnątrz koalicji rządzącej – były nawet plotki o zmianie na stanowisku szefa rządu. Sytuacja z jednej strony groteskowa, z drugiej, czy to, co dzieje się w obozie władzy nie przypomina już trochę tego, co działo się w końcówce rządów SLD?
– Sytuacja jest groteskowa, jednak nie można doszukiwać się prostej analogii do końcówki SLD. Wtedy jednak ta degrengolada obozu władzy była znacznie dalej posunięta, a secesja Marka Borowskiego miała dużo poważniejszy charakter. Dziś mamy jedynie woltę Gowina, któremu udało się po prostu zablokować wczorajszy termin głosowania. Większość rządowa jednak na razie jest. Choć oczywiście to, co się dzieje jest groteskowe i wpływa bardzo źle na wizerunek Prawa i Sprawiedliwości.
– Pytanie jednak, czy rzeczywiście chodzi tylko o Gowina. Bo w piątek mieliśmy nawoływania o dymisję wicepremiera Jacka Sasina. Ze strony opozycji, ale politycy obozu rządzącego rzucili się sobie do gardeł. Ze strony polityków kojarzonych ze Zbigniewem Ziobrą padły słowa obrony wicepremiera i przerzucanie odpowiedzialności na otoczenie Mateusza Morawieckiego?
– To, że między premierem Morawieckim i ministrem Ziobrą trwa bardzo ostry konflikt, wiemy nie od dziś. I trwa on od samego początku, sięga jeszcze czasów, gdy Morawiecki był ministrem rozwoju i był niżej w hierarchii od Ziobry. Ten konflikt jest bardzo ostry, ale jak wiemy władza jest na tyle mocnym spoiwem, że pozwala koalicji trwać...
– W weekend pojawiły się jednak kolejne pęknięcia. Miał być forsowany jednak wariant z wyborami 23-go maja, a nawet ze zmianą premiera. Parł do tego Ziobro, który czuł się urażony, że został pominięty przy podpisywaniu porozumienia dwóch Jarosławów o przeniesieniu wyborów?
– To fakt, że Ziobro mógł poczuć się urażony tym, że jako jeden z liderów Zjednoczonej Prawicy został pominięty przy porozumieniu. I politycznie w zasadzie Kaczyński powinien go zaprosić. Ale jak widać specjalnie się z Ziobrą jakoś nie liczy. Poza tym – wariant z wyborami 23-go maja, który był negocjowany, był mało realny z dwóch powodów. Po pierwsze – organizacyjnie byłyby to wybory niemal tak samo trudne do przeprowadzenia, jak te 10-go maja. Po drugie – przeprowadzenie wyborów w maju byłoby potężnym ciosem w Gowina. I praktycznie wymusiłoby jego wyjście z obozu Zjednoczonej Prawicy. A nawet, gdyby za Gowinem wyszło tylko pięciu posłów, PiS utraciłoby większość w Sejmie.
– Niekoniecznie. Zbigniew Ziobro miał zapowiadać, że na miejsce gowinowców przyciągnie do PiS-u posłów Konfederacji?
– Być może Kaczyński mu nie uwierzył. Ale też w przypadku Ziobry były dwa scenariusze. Pierwszy – że Ziobro bleffuje, i nie ma w Konfederacji nikogo. Drugi, że nie blefuje i faktycznie kogoś przyprowadzi. Obie możliwości były dla Jarosława Kaczyńskiego groźne, dlatego zapewne nie posłuchał ministra sprawiedliwości i nie zdecydował się na parcie do terminu 23-go maja.
– W jakim sensie te scenariusze były groźne dla prezesa PiS?
– Załóżmy, że Ziobro faktycznie ma ludzi w Konfederacji i może ich pozyskać, po wypchnięciu Gowina wzmocnić większość rządową. Wtedy minister sprawiedliwości mocno rośnie w siłę, a to jest Jarosławowi Kaczyńskiemu bardzo nie na rękę. I drugi wariant – PiS decyduje się jednak na majowe wybory. Gowin z posłami odchodzi, a Ziobro nie przyprowadza nikogo. Wtedy PiS traci większość w Sejmie i musi przy każdej ustawie zabiegać o większość w parlamencie. To dla Jarosława Kaczyńskiego byłoby katastrofą. Dziś prezes ma i większość, i jednak ziobrystów pod jakąś kontrolą. Bo w razie rozłamu, Gowin ma gdzie pójść, bo może dogadać się z opozycją. Ziobro nie ma za bardzo pola manewru, jest skazany na Zjednoczoną Prawicę. Prezes nie ma żadnego interesu w tym, by teraz umacniać jego pozycję.
– Ale pojawiły się nawet takie sugestie, że z powodu trudnej sytuacji PiS zechce sam oddać władzę…
– Nie, nie. Jeżeli ktoś wierzy w to, że w czasie pandemii i u progu kryzysu powstanie koalicja od Zandberga do Korwin-Mikkego to jest bardzo naiwny. To nierealne.
– Na koniec wróćmy do wyborów. SLD proponuje okrągły stół w sprawie głosowania. Czy jest możliwe dogadanie się partii politycznych co do kolejnego terminu wyborów?
– Ten gest mnie cieszy, bo na pewno z punktu widzenia interesu państwa trzeba jak najszybciej ten termin ustalić. Natomiast wydaje się, że dojdzie do podziału po stronie opozycji. Z jednej strony będzie SLD i PSL, które będą chciały jakoś się cod o wyborów z PiS-em porozumieć i z drugiej Koalicja Obywatelska, która swoje stanowisko będzie raczej utwardzać.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj