„Super Express”: - Donald Tusk znów na kilka dni zdominował debatę publiczną. Jednak jego
piątkowy wykład nie porwał chyba nikogo poza ultrasami opozycji. Podobnie jak ostatnie
przemówienia Jarosława Kaczyńskiego przestały obchodzić kogokolwiek poza najtwardszym z
twardych elektoratem PiS. Może jest tak, że obaj stali się już tylko wspomnieniem czasów, kiedy
wojna PO z PiS miała jeszcze jakiś element epickości?
Prof. Antoni Dudek: - Jest w Polsce mniej więcej 1/3 wyborców, którzy są niezadowoleni z oferty obu
największych partii, żeby ich duopol przełamać. Żeby przeważyć szalę na stronę wyborców, którzy poza
ten spór chcieliby wyjść, musiałaby się pojawić jakaś alternatywa. Muszą się więc pojawić nowi,
porywający politycy, którzy odbieraliby zwolenników tym starym wyjadaczom i detronizujący zarówno
Tuska jak i Kaczyńskiego. Mówiąc szczerze, nie bardzo ich widać.
- Z Tuskiem i Kaczyńskim jeszcze więc trochę pożyjemy?
- Cóż, podaż na rynku politycznym na ludzi, którzy mogliby ich zastąpić jest jednak skąpa. Wydaje się,
że jakiś czas jeszcze potrwa, zanim Tusk i Kaczyński przestaną odgrywać taką rolę jak dziś. Ale też
trzeba na obu spojrzeć osobno. Obaj odgrywają dziś inne role, mają inne cele niż jeszcze kilka lat temu,
kiedy byli głównymi twarzami swoich partii i wszystko kręciło się wokół nich.
- To zacznijmy od bohatera ostatnich dni – Tuska. Jak przedstawia się jego sytuacja?
- Donald Tusk jest dziś politykiem, który rozważa powrót na polską scenę, ale decyzji jeszcze nie podjął,
czy będzie ubiegać się w przyszłym roku o prezydenturę czy też nie. Wie jednak, że nie może dać o sobie
zapomnieć, więc co jakiś czas przypomina o sobie takimi przemówieniami, jak to piątkowe. Na pewno
nie jest to wszystko, na co go stać. Jeśli na przełomie roku zdecyduje się ubiegać o prezydenturę, to
niewątpliwie jego przemówienia staną się dużo bardziej, że tak powiem, pobudzające niż te obecne. Jest
bowiem w stanie więcej z siebie wykrzesać.
- A co z Jarosławem Kaczyńskim?
- Prezes Kaczyński nie musi się specjalne starać. Doświadczenia 2015 roku pokazały, że jeśli chce, by
jego partia zdominowała wybory, nie powinien specjalnie przesadnie dominować w kampanii. Z jego
ugrupowaniem jest bowiem odwrotnie niż zazwyczaj bywa – PiS jest bardziej popularny niż jego lider.
Gdyby 4 lata temu najpierw wystawił się w wyborach prezydenckich, a potem ogłosił kandydatem na
premiera, to prawdopodobnie prezydentem by nie został, a PiS miałby dużo słabszy wynik.
- On w przeciwieństwie do Tuska może więc sobie pozwolić na bycie idolem jedynie dla swoich
najwierniejszych wyznawców?
- Dokładnie. Kaczyński nie musi być szczególnie aktywne, nie musi wygłaszać szczególnie porywających
przemówień, by zyskać sympatie wyborców innych, niż ci, którzy tradycyjnie na PiS głosują. Od tego są
inni ludzie: Mateusz Morawiecki, Beata Szydło czy Elżbieta Rafalska, za którą stoi udany program 500
plus. To są ludzie, którzy mają budzić sympatię, mają zabiegać o głosy centrowych wyborców. To oni
mają przynosić prezenty dla wyborców. Prezes ma zaznaczać tylko swoją obecność. To wystarczy.
- Tusk, marząc o prezydenturze, musi po elektorat środka sięgnąć. Musi wyjść poza okopy swojego
środowiska. Ale czy jest jeszcze w stanie tak jak w 2007 i 2011 roku przyciągnąć wyborców, którzy
niekoniecznie liberałów lubią i normalnie nie oddaliby na nich swoich głosów?
- Gdyby coś było na rzeczy w plotkach, że Tusk chce tworzyć jakiś nowy ruch polityczny, którego
powstanie miałby ogłosić już za miesiąc przy okazji rocznicy wyborów 4 czerwca, to rzeczywiście, już
teraz musiałby się starać o to. W moim przekonaniu to jest humbug Tuska. W tym momencie Tuskowi
chodzi teraz o to, by ze Schetyną wynegocjować dobre miejsca dla swoich ludzi na listach PO w
jesiennych wyborach. A to wszystko jest elementem większej układanki pt. „jeśli zdecyduję się na
kandydowanie w wyborach prezydenckich, to czy wy mnie poprzecie? I za jaką cenę”. Do tego
wszystkiego Tusk nie potrzebuje porywających przemówień, które miałby nagonić PO nowych
wyborców. Będą mu potrzebne tak naprawdę między pierwszą, a drugą turą wyborców prezydenckich.
To wtedy musiałby objawić swoje talenty do przyciągania nowych wyborców. Dziś nic - może poza
mobilizowaniem twardego elektoratu PO i przypominaniem się wyborcom - nie musi.
- I on te talenty jeszcze ma?
- On je nadal ma i myślę, że kiedy przyjdzie co do czego, będzie w stanie zagrać o ten elektorat..
Oczywiście, nie da się ukryć, że brakuje mu już pewnej świeżości, trochę się jako polityk zużył, ale na
dziś trudno wskazać kogokolwiek innego ze środowiska Platformy Obywatelskiej, kto mógłby Tuska w
wyścigu prezydenckim zamienić. Jeśli ze startu zrezygnuje PO dopiero będzie miała problem.
Rozmawiał Tomasz Walczak