Prof. Dudek: Powiedzmy sobie jasno, nie wygraliśmy jako Polska II wojny światowej

2019-09-01 18:40

Politolog i historyk, wykładowca UKSW, ocenia obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej.

Antoni Dudek

i

Autor: Andrzej Lange/Super Express Antoni Dudek

„Super Express”: – Nie mamy jakiejś obsesji, że obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej zdominowała informacja o odwołaniu wizyty Donalda Trumpa?
Prof. Antoni Dudek: – Nie da się ukryć, że obchody bez Trumpa to jednak nie to samo. Nawet polskie stacje telewizyjne – o czym osobiście się przekonałem – zmieniają swoje ramówki w związku z brakiem jego obecności. Skoro już nawet w Polsce nie robi się nadzwyczajnych wydań programów, to co dopiero mówić o zainteresowaniu mediów z innych krajów? Oczywiście ranga obchodów jest mniejsza i naiwnością byłoby twierdzenie, że tak nie jest. Niemniej z naszej polskiej perspektywy – nie tej związanej z rozgłosem – dla mnie osobiście ważniejsze jest to, że przyjechali zarówno niemiecka kanclerz, jak i niemiecki prezydent.
– Rzeczywiście poza granicami Niemiec, zwłaszcza na obchodach różnych rocznic, nie jest to częsty widok.
– Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek na obchodach w Polsce i kanclerz, i prezydent byli razem obecni. To jest coś absolutnie bez precedensu i, moim zdaniem, to przemyślana przez Niemcy demonstracja przyjaźni. Powinniśmy ją w Polsce docenić.
– Przemówienia Steinmeiera – i to poranne w Wieluniu, i popołudniowe w Warszawie – należy chyba też wysoko ocenić. To, że prosił o przebaczenie po polsku, zostanie chyba zapamiętane.
– Myślę, że tak będzie. Bardzo wysoko oceniam i to, że mieliśmy w Polsce obu niemieckich przywódców, i to, jakie przemówienia wygłosił prezydent Niemiec. Na tym tle zwłaszcza stanowisko Rosjan wygląda fatalnie – nie tylko bowiem nie poczuwają się do odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej, ale też nie do końca chcą uznać 1 września za jej początek. To pokazuje skalę różnic między podejściem niemieckim i rosyjskim.
– Słowa Mike’a Pence’a mówiącego o bohaterstwie Polaków i ich nieprzeciętnym wkładzie w zwycięstwo będą miodem na polskie serca?
– Na pewno miło się tego słucha, ale to bardzo grzecznościowe ujęcie. Powiedzmy sobie jasno, nie wygraliśmy jako Polska II wojny światowej. Wkład, oczywiście, wnieśliśmy znaczący, bo byliśmy obecni na niemal wszystkich jej frontach, ale wiemy doskonale, że wygrał ją ktoś inny. Dlatego nasza obecność w obozie zwycięzców II wojny światowej jest dyskusyjna. Jest bowiem czymś niezwykle rzadko spotykanym, że zwycięski kraj wychodzi z wojny okrojony terytorialnie. Oczywiście dobrze, że te słowa Pence’a padły, ale nie egzaltowałbym się nimi.
– Zwróćmy jeszcze uwagę na przemówienie prezydenta Dudy. Zarzuca mu się, że wcielił się w rolę pouczającego Zachód, jak się trzeba zachować. Rzeczywiście można mu z tego powodu robić zarzut?
– Uważam, że powinniśmy przypominać Zachodowi, iż w 1939 r. nie zachowali się w porządku wobec Polski. To, że wypowiedzieli Niemcom wojnę, to jedno. Drugie, że poza tym nie zrobili w zasadzie nic, żeby ich powstrzymać, na czym sami źle wyszli. Zwłaszcza Francuzi. Nie można tego zbywać milczeniem.
– Prezydent chwalony jest natomiast za przypomnienie o Rosjanach wypowiadających wojnę Gruzji czy Ukrainie. Wplątanie współczesnych wątków w naukę płynącą z II wojny światowej jest słuszne?
– Musimy wyciągać wnioski, a nie tylko wspominać wydarzenia sprzed 80 lat. O rosyjskiej agresji wobec Ukrainy czy Gruzji musimy przypominać i dobrze, że prezydent to w swoim przemówieniu zawarł. Natomiast, o ile rozumiem antyrosyjską politykę prowadzoną przez rząd, trudno mi zrozumieć uporczywe upominanie się o reparacje wojenne od Niemiec. Moim zdaniem niczemu to nie służy, a tylko szkodzi relacjom polsko-niemieckim, których dobry stan powinien być polską racją stanu.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki