"Super Express": - MON wypuszcza spot upamiętniający kolejną rocznicę wstąpienia Polski do NATO. Co bardziej spostrzegawczy dostrzegli w nim brak ówczesnych polityków, którzy nas do Sojuszu wprowadzali. Nie ma Geremka, Buzka czy Kwaśniewskiego, ale możemy zobaczyć prezydenta Dudę i ministra Błaszczaka. To pisanie historii na nowo, jak przekonują niektórzy?
Prof. Antoni Dudek: - Mam wrażenie, że określenia "pisanie historii na nowo" trochę się w Polsce nadużywa. Na szczęście to nie MON będzie pisało historię najnowszą. A to, że robi spoty propagandowe? Cóż, ma do tego prawo. Przyjdzie kolejna ekipa i z tego typu produkcji znikną panowie Macierewicz i Błaszczak, a jeśli już się w nich pojawią, to w roli destruktorów, którzy niszczyli polską armię. Dlatego podszedłbym do tego spokojnie i nie popadał w histerię.
- Bo wie pan, że się niektórym to kojarzy ze słynnym zniknięciem Jeżowa ze zdjęcia ze Stalinem.
-Gdyby rzeczywiście zrobiono coś podobnego - pokazano zdjęcie z podpisania dokumentów o wejściu Polski do NATO, na którym brakuje Geremka, a pojawił się na jego miejsce ktoś inny, to wtedy moglibyśmy mówić o skandalu. A w tym spocie mamy eksponowanie wątków, które są po prostu wygodne dla obecnej ekipy rządowej i pomijanie tych, które są niewygodne. I tyle.
- Czyli zwykła polityczna złośliwość, a nie przepisywanie najnowszych dziejów Polski?
- Tak. Każdy ruch polityczny buduje historie według własnej wizji. Jest wizja historii PO, wypływająca z tradycji Unii Wolności i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, w której liczą się Lech Wałęsa, Bogdan Borusewicz. Z drugiej strony jest wizja PiS, a w niej wiodącą rolę odgrywają Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, bracia Kaczyńscy i ich Porozumienie Centrum. To historie alternatywne i jeśli ktoś chce mieć wyważony pogląd na nasze najnowsze dzieje, musi do nich podejść krytycznie i szukać własnego punktu widzenia.
- Jako historyk nie boi się pan, że to alternatywne, propagandowe dziejopisarstwo dla wielu stanie się jednak obowiązującą wersją wydarzeń?
- Siła tego typu przekazów jest znacząco ograniczona. Mamy po prostu zbyt spluralizowany przekaz, by tego typu próby okazały się skuteczne. Nawet w PRL, gdzie komuniści mieli pod kontrolą w zasadzie całość mediów czy programy szkolne, a i tak Radio Wolna Europa, a potem drugi obieg sprawiały, że kłamliwa narracja historyczna władz komunistycznych okazała się nieskuteczna. Skoro nawet wtedy nie udało się zmonopolizować przekazu, to co dopiero dziś, kiedy wystarczy zmienić kanał, by usłyszeć zupełnie inny punkt widzenia lub wejść na inną stronę internetową, by przeczytać diametralnie odmienne informacje.
- To może ten chaos informacyjny jest prawdziwym wrogiem historii?
- Rzeczywiście, wydaje się, że to sprawia ludziom dużo większy problem, bo wykluczające się wersje wydarzeń mogą wywoływać poczucie dezorientacji. Ktoś, kto zaczyna to wszystko ze sobą konfrontować, czuje, że ktoś go oszukuje. Nie wie jednak kto, bo jak to zweryfikować?
ZOBACZ TAKŻE: Macierewicz tłumaczy się z 15 mln zł wydanych ze służbowych kart przez MON