"Super Express": - Mateusz Morawiecki miał być tą bardziej umiarkowaną twarzą PiS, zapewnić partii marsz w kierunku centrum. Tymczasem po dyplomatycznym zgrzycie na linii Polska - Izrael czy złożeniu kwiatów na grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych wydaje się, że raczej szef rządu idzie w kierunku twardego elektoratu?
Antoni Dudek: - Z punktu widzenia odbiorcy międzynarodowego, pod którego robiona była zmiana premiera w Polsce to, gdzie Mateusz Morawiecki składał kwiaty, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Dużo większe znaczenie ma wypowiedź o tym, że Żydzi uczestniczyli w Holokauście. To poważny zgrzyt. Z pewnością jest trochę tak, że premierowi na początku urzędowania zwalił się też na głowę problem nowelizacji ustawy o IPN. Ale z jednoznacznymi ocenami trzeba poczekać. Na razie minęły zaledwie dwa miesiące od zmiany na czele rządu. Aby ocenić, czy faktycznie doszło do kroku w kierunku centrum, czy nie, należy poczekać.
- Jest hipoteza, że PiS ma to umiarkowane skrzydło, którego reprezentantami są wicepremier Gowin i prezydent Andrzej Duda. Mateusz Morawiecki z historią ojca i Solidarności Walczącej, własną kartą opozycyjną jest szykowany na następcę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Zgadza się pan z tą opinią?
- Trwa dyskusja, czy mamy do czynienia z próbą wykreowania nowego lidera, czy też Mateusz Morawiecki będzie kolejnym tzw. zderzakiem, który zostanie wymieniony wtedy, gdy osiągnie cel, czyli wygra wybory w 2019 r. Jak będzie, w tej chwili nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Możliwa jest też trzecia hipoteza. Nie wykluczam, że Jarosław Kaczyński dał szansę Mateuszowi Morawieckiemu, a czy szansa zostanie wykorzystana, zależy już od samego premiera.
- W jakim sensie prezes "dał szansę" Morawieckiemu?
- Funkcja premiera to stanowisko, które daje możliwość zbudowania własnego zaplecza. Jeżeli Morawiecki w dwa lata zbuduje sobie wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości silne środowisko polityczne, to kto wie. Może w walce o spuściznę po prezesie Kaczyńskim może wygrać. Jednak szybko to nie nastąpi, bo plotki o odejściu Jarosława Kaczyńskiego uważam za przesadzone i mocno przedwczesne. Jedno jest za to pewne. Beata Szydło ze swojej szansy nie skorzystała i nie była w stanie zbudować sobie na tyle silnego zaplecza politycznego, które uchroniłoby ją przed dymisją. I Morawiecki dziś też takiego zaplecza z całą pewnością nie ma.
- Polemizowałbym. Jest przecież środowisko Wolnych i Solidarnych, związanych z Kornelem Morawieckim, legendarnym przywódcą Solidarności Walczącej.
- Zgodzę się, że to zalążek własnego zaplecza. Pamiętać należy jednak o jednym - nie byłoby Kornela Morawieckiego w Sejmie, gdyby nie Ruch Kukiza, który dał mu miejsce na liście wyborczej. Z kolei Mateusza Morawieckiego nie byłoby w rządzie bez wsparcia bazy w postaci PiS. W tym kontekście zaplecze premiera jest dosyć kruche. Jednak zgoda - otrzymał on zielone światło od Jarosława Kaczyńskiego. Pytanie, jak tę szansę wykorzysta.
Zobacz także: Bronisław Wildstein: Byli także żydowscy zbrodniarze, taka jest prawda