Prof. Antoni Dudek: Kiszczak nie był człowiekiem honoru

2014-08-26 4:00

"Super Express": - Wkrótce ma się ukazać książka gen. Kiszczaka pt. "Czy jestem człowiekiem honoru". Gdybyśmy mieli pokusić się o mały spoiler, to jakby brzmiała odpowiedź na to pytanie?

Prof. Antoni Dudek: - Dla mnie człowiekiem honoru nie był. Oczywiście nawiązuje w tym tytule do słynnych słów Adama Michnika, z których ten potem częściowo się wycofał. Niemniej Czesław Kiszczak chwyta się tej wypowiedzi i, jak rozumiem, będzie zachęcał czytelników do udzielenia pozytywnej odpowiedzi na to pytanie, do czego ma prawo. Moja ocena Kiszczaka jako szefa tajnych służb w latach 80. jest jednoznacznie negatywna.

- Cieniem na jego biografii kładą się jedynie ostatnie lata PRL czy także wcześniejszy okres jego działalności politycznej w Polsce Ludowej?

- Kiszczak przeszedł bardzo długą drogę, szczególnie w Informacji Wojskowej, która w czasach stalinowskich była jedną z najbardziej zbrodniczych instytucji PRL. Później przyszła praca w wywiadzie wojskowym i kontrwywiadzie. Natomiast w latach 80. on był już drugą osobą w państwie, stojąc na czele całego aparatu przymusu. W tym sensie jego odpowiedzialność z tego okresu jest większa niż za lata wcześniejsze. Chociaż system był bardziej zbrodniczy na przełomie lat 40. i 50., to wtedy Kiszczak był tylko małym trybikiem w wielkiej machinie terroru. W ostatniej dekadzie PRL terror co prawda był mniejszy, ale to Kiszczak za niego politycznie odpowiadał.

- W okresie stalinowskim jako współpracownik wspomnianej Informacji Wojskowej trafił do Londynu. Czym się tam zajmował?

- Praca w stolicy Wielkiej Brytanii była początkiem jego działalności. Zajmował się tam nakłanianiem oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie do powrotu do kraju. Fundował im tym samym więzienie, a w skrajnych przypadkach wyroki śmierci. W późniejszych latach piastował stanowiska głównie w Wojskowej Służbie Wewnętrznej.

- Przypomnijmy, co to za instytucja.

- Była to swego rodzaju policja wojskowa, tropiąca wszystkich nieprawomyślnie myślących żołnierzy. Walczyła z wszelkimi przejawami niezależnego myślenia, choćby przejawami kultu religijnego. Gdzieś w tle było też łapanie szpiegów, ale z perspektywy dzisiejszej wiedzy na temat tej instytucji był to margines jej działalności, bo i szpiegów aż tak dużo nie było. Struktura była jednak bardzo rozbudowana, ponieważ dbano o to, by wojsko było wiernym sługą partii i Układu Warszawskiego.

- Jak Kiszczak stał się jedną z czołowych postaci późnego PRL?

- Jego późniejsza kariera była ściśle związana z Jaruzelskim. Kluczem był rok 1970. Kiszczak odegrał bardzo ważną rolę w zabezpieczaniu tych towarzyszy, którzy postanowili obalić Gomułkę. W wyniku tej operacji Jaruzelski, od 1968 roku minister obrony narodowej, wkrótce stał się członkiem Biura Politycznego KC PZPR. Była to nagroda za jego udział w spisku. Sam Kiszczak bardzo się wtedy wyróżnił i jego kariera do końca PRL była nierozerwalnie związana z Jaruzelskim - im ten wyżej awansował w partyjnej hierarchii, tym wyżej był Kiszczak. Ukoronowaniem jego kariery stało się powierzenie mu w 1981 roku teki szefa MSW.

- Kiszczak z Jaruzelskim zawarli sojusz taktyczny czy łączyła ich jakaś przyjaźń?

- Trudno powiedzieć, ile w ich relacjach było przyjaźni. Niemniej Kiszczak był, obok m.in. gen. Siwickiego, w gronie najbardziej zaufanych ludzi Jaruzelskiego. Można nawet powiedzieć, że był najważniejszą postacią w otoczeniu Jaruzelskiego.

- Często spotykam się z interpretacją, że Kiszczak był nawet ważniejszy od Jaruzelskiego i to on decydował o wszystkim. Jak pan się do tych rewelacji odnosi?

- Pojawiają się takie spekulacje, ale osobiście ich nie podzielam. Po prostu nie ma twardych dowodów, które by na to wskazywały. Kiszczak miał być wręcz oficerem prowadzącym Jaruzelskiego, ale szczegółowe badania historyczne tego nie dowiodły. Jest sporo mitów wokół tej sprawy. Natomiast dokumenty z najbardziej wewnętrznych narad kierownictwa państwa, które się zachowały, pokazują ogromną czołobitność Kiszczaka wobec Jaruzelskiego. Z dostępnej wiedzy wynika, że Jaruzelski był absolutnym numerem jeden. Niekwestionowane drugie miejsce w hierarchii zajmował natomiast Kiszczak.

- Jak na tak ważną postać powszechna wiedza na temat jego szlaku bojowego jest raczej skąpa. O Jaruzelskim każdy coś wie i ta wiedza pozwala mu uczestniczyć w sporze o jego dziedzictwo. Skąd to się wzięło?

- Myślę, że powód jest dość prozaiczny - zawsze interesujemy się dyktatorem, numerem jeden. W tym przypadku Jaruzelskim. Ci, którzy są w jego cieniu, nawet jeśli są postaciami na miarę Kiszczaka, budzą mniejsze zainteresowanie. Przekładając to na inny poziom - Stalin budzi wielkie zainteresowanie, ale krwawy szef NKWD Ławrientij Beria dużo mniejsze.

- Pozostając przy zestawieniu z Jaruzelskim, warto zauważyć, że Kiszczak nie walczył aż tak mocno o swoje dobre imię jak jego pryncypał. Przez długi czas milczał. Jaruzelski gdzie mógł, tam lansował swoją wersję dziejów.

- Kiszczak wydał na początku lat 90. wywiad-rzekę "Generał Kiszczak mówi prawie wszystko", która wzbudziła wiele emocji ludzi, którzy słusznie wypominali mu liczne kłamstwa. Zobaczymy, jak będzie teraz. Ciekawe, co więcej zechce napisać w swojej nowej książce.

- Jak pan myśli?

- Nie spodziewam się zbyt wiele. Wydaje mi się, że to będzie w dużej mierze powtórka tej pierwszej książki. Prawdopodobnie Kiszczak będzie próbował zaszkodzić kilku osobom, opisując, jak to pielgrzymowały do niego, zwłaszcza w latach 80., z prośbą o pomoc. Rzeczywiście wielu ludzi o bardzo znanych, także dzisiaj, nazwiskach trafiało do niego. Kiszczak miał bowiem zwyczaj przyjmować ich i wydawać zgodę choćby na zwolnienie z więzienia jakiegoś krewnego czy wydanie paszportu. Mówiąc krótko, lubił się bawić w dobrego pana i dystansować się od złego aparatu, którego rzekomo nie mógł opanować.

- Co jeszcze będzie starał się uwypuklić?

- Zapewne nie zabraknie historii związanych z jego kontaktami z Kościołem. Faktem jest bowiem, że ówczesny sekretarz episkopatu abp Dąbrowski wielokrotnie skutecznie interweniował u Kiszczaka w sprawach humanitarnych związanych z więźniami politycznymi. Warto od razu przypomnieć, że wszystko to wynikało ze strategii łagodzenia relacji z Kościołem. Cel był taki - niech Kościół trzyma się z dala od polityki. Można było wykonać gest wobec niego, ale niech episkopat trzyma w ryzach kapłanów związanych z opozycją, takich jak ks. Popiełuszko. Zdarzyły się oczywiście okresy zimnych wojen, jak po zamordowaniu Popiełuszki, ale generalnie przez lata 80. Kiszczak relacje z hierarchami utrzymywał. Zapewne sporo na ten temat w jego książce będzie i potraktuje te relacje jako swoje alibi.

- Będzie też kolejnym po Jaruzelskim budowniczym III RP z obozu komunistycznego?

- Nie mam co do tego wątpliwości. Cały okrągły stół będzie jego przepustką do pozytywnej oceny w III RP. Choć wiemy, że dziś dla wielu nie jest to przepustka do niczego dobrego. Okrągły stół budzi ogromne kontrowersje. Kiszczak będzie chciał pewnie wkraść się w łaski tych środowisk, które są zaczytane w "Gazecie Wyborczej" i uważają, że okrągły stół ma wyłącznie pozytywny wymiar.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail