„Super Express”: – Prezes PiS Jarosław Kaczyński zablokował umieszczenie przez Solidarność tablicy na jego temat.
Prof Antoni Dudek: – Jeżeli komuś wydawało się, że Jarosław Kaczyński ze względu na chorobę nie kontroluje sytuacji, to był w błędzie. Reakcja była natychmiastowa. I to jest oczywiście reakcja samego prezesa, który zdał sobie sprawę z groteskowości całej sytuacji. Sprawa ma jednak szerszy wymiar.
– Jaki?
– To dowód na to, jak uważnie prezes PiS monitoruje sytuację. On sam nie ma Internetu, informacja o tablicach nie znalazła się w prasie drukowanej, więc albo usłyszał ją w radio bądź jakiejś stacji telewizyjnej, albo ktoś go poinformował. I zareagował pokazując, że nic nie wydarzy się bez jego zgody. Ta reakcja była zresztą zgodna z moimi oczekiwaniami. Gdyby nie zareagował, robiono by z tego przysłowiową „bekę” przez kilka tygodni. Co prawda Jarosław Kaczyński forsuje – co politycznie jest w moim odczuciu błędem, ale psychologicznie jest zrozumiałe – kult swojego brata. Zdaje sobie jednak sprawę, czym grozi forsowanie własnego kultu.
– Upamiętnienie obecności w Stoczni Gdańskiej Lecha i Jarosława Kaczyńskich razem było błędem?
- Fatalnym. Chodzi przede wszystkim o wpisanie na tej tablicy Jarosława Kaczyńskiego. Upamiętnianie żyjącego polityka, w dodatku lidera partii rządzącej, a co także istotne polityka, który w powszechnym mniemaniu rządzi Polską, mogłoby być odebrane jak najgorzej.
– Pojawiły się uwagi, że Jarosław i Lech Kaczyński nie brali udziału w strajkach w Stoczni Gdańskiej. Jak to wygląda w oczach historyka?
– Oni tam byli i brali udział. Chyba nikt poważny tego nie kwestionuje. Pytanie, czy jest to podstawa, aby umieszczać ich na jakiejś tablicy? To dwie różne sprawy. Upamiętnienie żyjącego polityka jest jednoznaczne. Poza tym gdybyśmy chcieli upamiętniać wszystkie miejsca, gdzie był Jarosław, czy Lech Kaczyński, to byśmy takie tablice musieli stawiać w setkach miejsc. To trochę śmieszne.
- Powiedzmy, że ktoś ma taką potrzebę serca…
- Trzeba mieć wyczucie pewnych proporcji. Mógłbym zrozumieć upamiętnienie tragicznie zmarłego śp. Lecha Kaczyńskiego. Natomiast pomysł, by zamieścić tam Jarosława, ośmiesza pomysłodawców. To się musi kojarzyć z kultem jednostki, który kiedyś w czasach dyktatur, nie tylko u nas, właśnie też tak się objawiał. Gdyby prezes PiS nie powstrzymał tego absurdalnego pomysłu, sam naraziłby się na śmieszność.
- Dlaczego „Solidarność” zdecydowała się na ten ruch?
- Mam nadzieję, że przewodniczący Duda o tym nie wiedział. Uważam go za osobę inteligentną. Być może była to nadgorliwość ludzi niższego szczebla.
- Kolejna rocznica Sierpnia 1980 roku i kolejny spór. Wierzy pan, że w bliskiej perspektywie czasowej, choćby za naszego chociażby życia, uda się dojść do sytuacji, gdy wszyscy razem będą obchodzić rocznicę Solidarności?
- Tu nie chodzi o moje, czy państwa życie. Chodzi o obecność na scenie politycznej byłych, skłóconych dziś ze sobą działaczy Solidarności. Dopiero kiedy oni zejdą ze sceny politycznej, zakończenie tego sporu stanie się realne. Póki będą aktywni, póty spór będzie trwał. Dopiero młodzi mogą to zmienić. Na tyle młodzi, żeby nie żyli w tamtym czasie.