"Super Express": - Sąd nakazał Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi przeprosić wydawcę "Gazety Wyborczej".
Prof. Andrzej Zybertowicz: - Trudno mi o bezstronność, gdyż sam dwukrotnie zostałem pozwany przez Adama Michnika. Jestem w sporze ze środowiskiem "Wyborczej", ale jestem też socjologiem. Wiem, że w krajach o ugruntowanej demokracji wypracowano inną niż w Polsce linię orzekania w takich sporach. Tam rozumie się, że wypowiedzi językowe pomiędzy prawdą a kłamstwem mają całą gamę szarości. Dlatego orzecznictwo Trybunału w Strasburgu daje większy margines wolności słowa - by uniknąć efektu zmrożenia debaty publicznej.
- Polscy sędziowie patrzą na to w inny sposób?
- Środowisko sędziowskie funkcjonuje w tej części przestrzeni społecznej, na którą "Wyborcza" wciąż ma wpływ. Wielu sędziów myśli schematami przez nią lansowanymi. Ich myślenie jest sformatowane przez matrycę kulturową, tego, co Rafał Ziemkiewicz nazywa michnikowszczyzną.
- Ci, którzy zgadzają się z wyrokiem, podkreślają, że proces w obronie dobrego imienia jest czymś normalnym.
- Jasne. Ale: po pierwsze, ten proces nie dotyczy podmiotu pozbawionego innych możliwości obrony swego wizerunku niż odwołanie się do sądu. Po drugie, w przypadku słów Rymkiewicza granice między opinią a stwierdzeniem faktu są na tyle nieokreślone, że naturalne w takiej sytuacji wątpliwości powinny być rozstrzygane po stronie wolności słowa, a nie represji. Wreszcie sytuacja, w której wielka korporacja procesuje się z poetą, to potwierdzenie tezy Ziemkiewicza, że dzisiejszy Michnik kompletnie zdradził ideały młodego Michnika.
- W jakim sensie?
- Ów młody bojownik wolności na wieść o takiej asymetrii cały dygotałby z oburzenia! Machineria korporacyjna idąca do sądu, by rozstrzygać spór o historyczną interpretację? Młody Michnik odpaliłby całą swą retorykę, by każdemu uświadomić, jakie to niebezpieczne! Nie tak łatwo będzie zakłamać symbolikę tego wydarzenia.
- Wciąż mamy wiele tytułów i mediów, które krytykują "Wyborczą".
- Czy zwykli obywatele są na tyle odporni, by nie dać się zastraszyć? Wiele osób w obawie przed procesem zamrozi swoje myślenie. Ten efekt już działa. Od czasu jednostkowej przecież akcji ABW wobec antykomora i kar za plakaty kibiców, niektórzy badacze opinii mają wrażenie, że ankietowani częściej niż poprzednio boją się ujawniać swoje opinie. Odebrali sygnał, że za poglądy są represje. Po procesach wytaczanych przez Michnika byłem świadkiem głosów naukowców, którzy na konferencjach mówili, iż nie chcą oceniać roli "Wyborczej" w życiu publicznym, a Agory w gospodarce, by nie trafić do sądu. Proces Rymkiewicza ma jednak i pozytywną stronę.
- Jaką?
- Wytaczanie procesów krytykom to oznaka postępującej degradacji intelektualnej i etycznej środowiska "Wyborczej". W latach 90., gdy byli hegemonem debaty, Michnik procesów nie wytaczał. Zaczął to robić, gdy autorytet "Wyborczej" się skurczył.
Prof. Andrzej Zybertowicz
Socjolog