"Super Express": - Spotkania prezydentów Polski i Rosji politycy oraz media często nadymają do rozmiarów "przełomowych".
Prof. Andrzej Nowak: - Słowo "przełom" jest okropne i zaszkodziło Polsce w ostatnich kilkunastu miesiącach. To ekscytowanie się i oczekiwanie przełomu, którego być nie mogło... Polska i Rosja mają zazwyczaj sprzeczne interesy. I realny przełom może się dokonać tylko wtedy, gdy jedno z państw ustąpi. Polska jest w tych relacjach krajem słabszym. Kiedy słyszymy o przełomie, powinna więc zapalić się nam lampka ostrzegawcza. W ostatnich miesiącach mówimy o przełomie w kwestiach energetycznych. Oznacza to, że ktoś ustąpił i niestety nie mam złudzeń kto.
Patrz też: SMOLEŃSK. Komorowski nie pokłonił się przed rosyjską tablicą
- Przy okazji rocznicy zbrodni katyńskiej pojawia się jednak oczekiwanie kolejnych kroków, które nie muszą dla Rosji oznaczać aż takich wyrzeczeń.
- W sprawie Katynia oczekuję już od Rosji tylko tego, żeby nie padły kolejne kłamstwa nad grobami pomordowanych oficerów. Takie jak padły z ust Putina 7 kwietnia przed rokiem. Media tego nie zauważyły, bo ekscytowały się właśnie "przełomem". Putin powiedział zaś, że zebrał "nas" w Katyniu "wspólny wstyd". Jaki wspólny? Proszę sobie wyobrazić, że kanclerz Merkel mówi do premiera Izraela, że w Auschwitz zebrał nas "wspólny wstyd"! Putin mówił, że negowanie zbrodni katyńskiej po stronie Rosji jest ekwiwalentem przypisywania za nią odpowiedzialności prawnej Moskwie. A przecież to jest zgodne z faktami! Rosja jest prawnym sukcesorem ZSRR. Drugim kłamstwem było usprawiedliwianie zbrodni katyńskiej rzekomą odpowiedzialnością za śmierć 32 tys. sowieckich jeńców w wojnie 1920 roku. To kłamstwo wręcz podane w formie licytacji o nadwyżce 10 tys.!
- Czego powinniśmy zatem oczekiwać?
- W sprawie Katynia symboliczne słowa bez mocy prawnej, podobnie jak uchwała Dumy, niczego nie zmieniają. Prokuratura tego kraju wciąż podkreśla, że nie było żadnej zbrodni. Podobne przed Trybunałem w Strasburgu. Powinniśmy oczekiwać, że Putin podejmie decyzje zmuszające aparat prawny Rosji do uznania zbrodni katyńskiej.
- Może proces dochodzenia do prawdy musi być w Rosji ewolucyjny, a nie rewolucyjny? Może słowa Jelcyna, Miedwiediewa i Dumy to drobne kroki, którymi wychodzą z kłamstwa katyńskiego do decyzji prawnych?
- Wasze pytanie sugerowałoby zmierzanie do jakiegoś celu pozytywnego. Byłoby dobrze, ale przecież na początku lat 90. sytuacja była bez porównania lepsza! Za czasów Putina nastąpił olbrzymi regres. I hańbą polskich mediów jest szukanie właśnie w Putinie dobrego partnera do przełomu w Katyniu i Smoleńsku! Przecież ten człowiek przestawił politykę historyczną Rosji na tory manipulacji, kłamstwa i agresywnego imperializmu. W Polsce cieszymy się już z tego, że ktoś z Kremla w ogóle się spotkał, przyjechał...
- Tych spotkań i wizyt nie było w końcu zbyt wiele...
- Tak, ale ekstaza z powodu odwiedzin dobrego cara w byłej kolonii i uśmiechania się do tubylców to wyraz mentalności postkolonialnej. Nie może nas cieszyć już to, że w Rosji jedzą nożem i widelcem. Powinniśmy stosować do tego kraju te same cywilizacyjne standardy, które obowiązują Europę.
- Widzi pan jakąś szansę na zmianę?
- Jeżeli już, to w rysującej się sytuacji napięcia między Miedwiediewem a Putinem. Choć nie wiem, na ile jest ona prawdziwa. Jednym z pól rywalizacji może być polityka historyczna. Sprawy zbrodni stalinowskich mocniej akcentowane są przez Miedwiediewa. Choć o tym, czy nie jest to pozorny spór, przekonamy się w najbliższych miesiącach po wskazaniu kandydatów w wyborach prezydenckich. Decydującego znaczenia w kontaktach z Polską nie ma jednak żadna "chemia" między przywódcami, ale gra interesów w Rosji. Polska ustawiła się zaś od 2007 roku w roli petenta, który cieszy się z każdego słowa, które skapnie z Rosji. Jako polski obywatel nie życzę sobie jednak kolejnych przeprosin!
- Dlaczego?
- Przeprosił już prezydent Jelcyn. I teraz Polakom i rodzinom katyńskim potrzebny jest akt prawny, który coś realnie zmieni.
- Nie brak opinii, że po roku złych doświadczeń w sprawie śledztwa, raportu MAK i stanowiska w sprawie Katynia w Strasburgu do spotkania prezydentów w ogóle nie powinno było dojść.
- Nie uważam, żeby to spotkanie Polsce zaszkodziło bądź pomogło. Ważniejsza jest wewnętrzna gra w Rosji, o której wspominałem. Spotkanie byłoby uzasadnione tylko wtedy, gdyby prezydent ostro zareagował. Nie może przecież milczeć po serii agresywnych prowokacji, jakimi był raport MAK, niszczenie dowodów, manipulacje w sprawie śledztwa... Bronisław Komorowski jest przecież także prezydentem tych Polaków, którzy niegdyś głosowali na Lecha Kaczyńskiego.
Prof. Andrzej Nowak
Historyk, sowietolog, wykładowca UJ i PAN