„Super Express”: - Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barosso nie otrzyma tytułu doctora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Popularne porzekadło mówi: a kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera.
Prof. Andrzej Nowak: - Zauważyłem, że w wielu komentarzach pada radykalnie niestosowne słowo: decyzja. Nie było i nie mogło być żadnej decyzji w tej sprawie przed ogłoszeniem wyniku głosowania w tej sprawie odbytego przez stosowną radę wydziału. Bo takie są procedury nadawania doktoratów honorowych.
- Jednak eurodeputowana Róża Thun uważa to za skandal...
- Odmawianie uniwersytetowi podjęcia suwerennej decyzji jest brakiem dobrego wychowania.
- Ale jest faktem, że panu Barroso obiecywano ten tytuł i ponoć ucieszył się.
- To już jest kwestią odpowiedzialności a raczej wyrazem kompletnej nieodpowiedzialności osób, które tego rodzaju wiadomości kolportowały. Nie można z góry uprzedzać wyniku głosowania.
- Ono się w końcu odbyło...
- I jego wynik był negatywny. Zapewne uznano, że pan Jose Barosso nie jest wybitnym uczonym. Zaś wyróżnianie honorowym doktoratem czynnego polityka przypomina praktyki z okresu PRL – gdy uczelnie były zniewolone i przymuszane do tego typu decyzji przez czynniki polityczne. Najwyraźniej taka jest właśnie perspektywa pani Róży Thun – że politycy powinni decydować komu uniwersytet nadaje doktoraty honorowe.
- Przecież honorowe doktoraty otrzymują nie tylko uczeni. Weźmy np. Tadeusza Różewicza.
- Twórca i uczony funkcjonują w ramach pokrewnych dziedzin. Zaś polityka jest dziedziną o wiele bardziej subiektywną i obarczoną silnym elementem tymczasowości. Tytułem do sławy pana Barosso jest to, że przewodniczy bardzo ważnej instytucji europejskiej. Ale myślę, że jest zdecydowanie za wcześnie, aby oceniać jego dorobek polityczny. Do tego trzeba dłuższej perspektywy – historycznej.
Rozmawiał Paweł Lickiewicz
Prof. Andrzej Nowak
Historyk z UJ