"Super Express": - Ratko Mladić, serbski generał oskarżany o masowe zbrodnie na bośniackich muzułmanach w latach 1992-1995, został schwytany. Jak oceniać ten fakt?
Konstanty Gebert: - To wielki sukces służb serbskich. Choć skandalem jest, że mógł się ukrywać tak długo. Ale przez dłuższy czas pomagało mu serbskie państwo. Proszę pamiętać, że w 2003 roku premier Zoran Djindjić w kilka dni po tym, gdy oświadczył, że sprawa schwytania Mladicia jest dla Serbii priorytetowa, został zastrzelony.
- Z czego wynikało to kunktatorstwo serbskich władz?
- To nie kunktatorstwo, ale konsekwencja. Wojna w Bośni, którą rozpętał Milosević, cieszyła się dużym poparciem społecznym. A obalono go nie dlatego, że ją rozpętał, ale że przegrał. Dziś słyszymy głosy serbskiej ulicy, że wydanie Mladicia do Hagi byłoby zdradą. Jednak w świetle prawa międzynarodowego i jak widać także serbskiego, nie ma niczego, co może usprawiedliwić ludobójstwo. Dlatego dziś Mladić nie jest pokonanym bohaterem, lecz zbrodniarzem.
Przeczytaj koniecznie: Serbia: Mladić nie trafi przed Trybunał – przynajmniej na razie
- Z jednej strony Serbia zrywa z krwawą przeszłością, a z drugiej bojkotuje szczyt w Warszawie ze względu na zaproszenie prezydent Kosowa. Czy to się nie kłóci?
- Niekoniecznie. Mladić był ścigany jako zbrodniarz wojenny, a decyzja o nieuznawaniu Kosowa jest polityczna. Choć na dłuższą metę decyzja ta to samobójstwo dla Serbii, to trudno sobie wyobrazić, by obecny prezydent, i tak oskarżany przez radykalną opozycję w kraju o zbytnie uleganie Zachodowi, mógł w tej kwestii zmienić zdanie. Są też inne państwa unijne, które nie uznają Kosowa. Na warszawski szczyt nie przybył prezydent Rumunii, a prezydent Słowacji dał się namówić dosłownie w ostatniej chwili.
- Ale to nie ze strony Bukaresztu czy Bratysławy mieszkańcy Kosowa widzą zagrożenie.
- W każdym kraju Europy Środkowej znajdzie pan ludzi, którzy marzą o zmianie granic, najchętniej siłą. Te marzenia są często zrozumiałe, ale nigdzie nie stanowią polityki państwowej. Można i należy krytykować Belgrad za odmowę uznania rzeczywistości. Choć to bardzo trudny i długotrwały proces. Republika Federalna Niemiec uznała polskie granice zachodnie dopiero 25 lat po zakończeniu wojny.
- Jakie znaczenie ma schwytanie Mladicia dla Serbii i UE?
- Ogromne. Dla Serbii otwiera drogę do możliwości akcesji do Unii. Drogę bardzo trudną, bo sama Unia ma wiele trudności z uregulowaniem problemów wewnętrznych. Panuje nieoficjalny, ale dość powszechny konsensus, że przyjęcie Bułgarii i Rumunii było błędem. Z drugiej strony Serbia poza granicami Unii to niewątpliwie większy kłopot niż w jej granicach. Choćby dlatego, że Europy nie stać na Serbię "wei- marską" - postrzeganą jako niewinna ofiara międzynarodowego spisku i stąd zainteresowaną destabilizacją regionu. Serbia też nie ma alternatywy, głównie ze względów ekonomicznych. Dla Europy zaś aresztowanie Mladicia zamyka długi i krwawy okres jej dziejów.
- Choć prawdziwym zamknięciem będzie dopiero jego proces.
- Tu akurat jestem spokojny, że nie przyciągnie on wiele uwagi. Tak jak proces Karadżicia. Społeczność międzynarodowa dała mu to, czego nigdy nie miały jego ofiary - możliwość obrony przed niezawisłym sądem i korzystania ze wszystkich procedur, przez co tak bardzo proces się przedłuża. Z Mladiciem może być o tyle ciekawiej, że wie on bardzo dużo o rozmaitych i czasem wyjątkowo brzydko pachnących porozumieniach, jakie zawierał podczas wojny z przedstawicielami społeczności międzynarodowej, zwłaszcza ONZ. Ale obciążyć może tylko tych, którzy - tak jak on - są już na politycznej emeryturze albo nie żyją.
- Czy osądzenie Mladicia oczyści sumienie ONZ i tych krajów europejskich, które miały strzec pokoju w Bośni, a w praktyce przez swą bierność przyzwalały na zbrodnie?
- Sumienie to twór bardzo indywidualny, którego treść nie jest zależna od sądowych wyroków. Musimy jednak zapytać, co takiego jest w tym kontynencie, że do masowych zbrodni dochodzi tu tak łatwo i że ich ofiarą padają ci, którzy nie są białymi chrześcijanami.
Konstanty Gebert
Publicysta "Gazety Wyborczej"