Bartłomiej M. był jednym z najbardziej znanych rzeczników ministerstw w ostatnich latach. M. współpracował z Antonim Macierewiczem, gdy ten stał na czele Ministerstwa Obrony Narodowej i był rzecznikiem MON. W atmosferze potężnej burzy pożegnał się z polityką. Jakby tego było mało na kilka miesięcy trafił nawet do aresztu, z którego wyszedł w 2019 roku po wpłacie 100 tys. zł poręczenia majątkowego, wyznaczono mu też wobec środki zapobiegawcze: zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny raz w tygodniu. W końcu wydawało się, że zaczyna wszystko od nowa i M. spróbował swych sił w biznesie. Zajął się produkcją wódki "Misiewiczówki", kłopot w tym, że jak się okazało, bez specjalnych zezwoleń.
Teraz sprawą zajmie się sąd. Już 3 lutego 2022 odbędzie się pierwsza rozprawa. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy już w maju. - W okresie od 31 stycznia 2020 r. do 17 września 2020 r. na ogólnodostępnym profilu na portalu twitter.com i stronie internetowej www.misiewiczówka.pl publicznie reklamował wódkę "Misiewiczówka" poprzez zamieszczenie grafiki oraz opisu, w których rozpowszechniał nazwę producenta, znaki towarowe oraz symbole graficzne, służące popularyzowaniu znaków towarowych napoju alkoholowego - brzmiało oskarżenie.
Jak wynika z informacji, do których dotarła PAP, na stronach reklamujących "Misiewiczówkę" informowano, że jest to "pozycja klasy premium białego alkoholu" i "najdelikatniejsza wódka w Polsce", a jej receptura "oparta jest na starannie pielęgnowanych kłosach pszenicy, bez żadnego opryskiwania i bez dodatków detergentów". "Kwintesencją oferowanego produktu jest woda źródlana" - brzmiała reklama. Ostatni wpis w mediach społecznościowych publikowany był 4 listopada ub.r.
Kim jest Bartłomiej M.?
Bartłomiej M. w 2015 r. został szefem gabinetu politycznego i rzecznikiem MON, w 2016 r. powołano go też do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. We wrześniu tego samego roku M. poprosił ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w ministerstwie i zrezygnował z posady w PGZ. Miało to związek z publikacją "Newsweeka", z której wynikało, że M. miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Sprawę badała prokuratura, która odmówiła wszczęcia śledztwa w listopadzie 2016 r.