Polityka robienia na złość
Upubliczniony fragment rozmowy między Lechem Kaczyńskim a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim dotyczący tarczy antyrakietowej to jeszcze jeden przykład potwierdzający, że prezydent wyłaniany w wyborach powszechnych i oddzielnie od niego funkcjonująca Rada Ministrów to dla Polski żaden atut. To niestety źródło kłopotów dla państwa - szczególnie w polityce zagranicznej.
Fakt posiadania takich dwóch ośrodków władzy nie jest nawet wykorzystywany do prób grania ról dobrego i złego policjanta podczas prowadzenia ważnych, międzynarodowych negocjacji. Jak można łatwo zauważyć, istniejący stan rzeczy tworzy raczej wzajemne animozje i powoduje próby postawienia przez każdą ze stron na swoim. Dochodzi do tego jeszcze jedna rzecz, jeszcze jeden problem. Bardzo przykre jest to, że w obliczu konfliktu pomiędzy tymi ośrodkami władzy jest tak, że jako broń w tym konflikcie wykorzystywane są przecieki. Zarówno Pałac Prezydencki, jak i rząd nie jest w stanie zapanować nad wypływaniem informacji do mediów, a potem w tych mediach toczą między sobą wojnę. Taki układ dwuwładzy jest na pewno bardzo szkodliwy dla kraju, bo sens wielu rzeczy jest sprowadzany wyłącznie do tego, aby zrobić na złość drugiej stronie.
Jarosław Flis
Politolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od mechanizmów władzy
Kryzys zaufania i życzliwości
Trudno wyrokować, czy jest to kulminacja kryzysu, bo przecież stosunki między prezydentem a ministrem spraw zagranicznych mogą być jeszcze gorsze. To jednak na pewno kulminacja dotychczasowych relacji, bo z takim brakiem zaufania, zrozumienia, życzliwości jeszcze się nie spotkaliśmy. Tu nawet nie chodzi o wizerunek Polski, ale o naruszenie polskich interesów narodowych. Nieprzychylne nam państwa mogą wykorzystywać ten ostry konflikt personalny i merytoryczny.
W tym konflikcie obie strony są grzeszne - z tym, że to są różne grzechy. Grzechem prezydenta jest zbytnie utożsamienie interesu Polski i jej bezpieczeństwa z koniecznością instalacji tarczy antyrakietowej. Można dyskutować, czy to dobry, czy zły pomysł, ale można odnieść wrażenie, że prezydent, za przeproszeniem, zafiksował się na punkcie tej tarczy i chce ją zainstalować bez jakichkolwiek negocjacji z Amerykanami (choć im bardziej na tym zależy), bez względu na koszty finansowe i polityczne (ewentualne zagrożenie dla naszego kraju).
Z kolei grzechem rządu jest to, że kwestie dla Polski fundamentalne traktuje jako element rozgrywki wewnętrznej. Jest w stanie zaryzykować bezpieczeństwo Polski dla słupków w sondażach, ale też dla dokuczenia prezydentowi i obniżenia jego szans na reelekcję.
Marek Migalski
Politolog z Uniwersytetu Śląskiego, komentator polityczny. Ma 39 lat
Policyjne przesłuchanie ministra
Trudno przesądzać, czy w stosunkach na linii prezydent - minister spraw zagranicznych może być jeszcze gorzej. Inwencja Lecha Kaczyńskiego jest bowiem nieograniczona. Osiągnął już chyba maksymalny stopień nienawiści i agresji - oczywiście może jeszcze rzucić się z pięściami. Rozmiar szkód, jakie pan Kaczyński wyrządza Polsce, jest taki, że pojawia się pytanie, czy ten człowiek w ogóle nadaje się na prezydenta, czy może pełnić najwyższy urząd w kraju, będąc w takim stanie. Przecież przesłuchiwanie ministra Sikorskiego w policyjny sposób, grożenie mu - to jest niesłychane. Tu przydałyby się badania lekarskie.Niesamowite jest również to, że takie nagrania w ogóle wyciekają i po trzech dniach od rozmowy znajdują się w gazetach. Podejrzewam, że za ten przeciek do mediów odpowiedzialne jest otoczenie prezydenta - widocznie już tak nienawidzą swojego pryncypała, że są zdolni do wszystkiego.To wszystko razem kompromituje Polskę. Chyba w żadnych kraju stosunki między prezydentem a ministrem spraw zagranicznych nie są tak fatalne. Całkowitą winę za ten stan rzeczy ponosi Kaczyński. On atakuje, on obraża. Minister Sikorski wykazał się niezwykłą delikatnością, bo ja z takiej rozmowy dawno bym wyszedł.
Stefan Niesiołowski
Wicemarszałek Sejmu (Platforma Obywatelska). Ma 64 lata
Niepotrzebny przeciek do mediów
Bardzo niedobrze się stało, że rozmowa między prezydentem a ministrem spraw zagranicznych, która powinna być objęta tajemnicą państwową, przeciekła do mediów. Efekt jest taki, że teraz cały kraj roztrząsa jej treść.
To na pewno nie robi dobrego klimatu urzędom państwowym, a oprócz tego powoduje, że wszystkie sprawy publiczne naszego kraju stają się również dostępne dla obserwatorów z zewnątrz - a to nie umacnia pozycji Polski. W ostatnich latach coraz częściej mamy do czynienia z różnego rodzaju przeciekami, powoływaniem się na różnego rodzaju niesprawdzone wypowiedzi. Niestety, wynika to z tego, że standardy w polityce znacznie spadły.
Kolejna sprawa - jeżeli ktoś działa prostolinijnie, ma dobre intencje, pewną kulturę osobistą, nie powinien nigdy obawiać się ani nagrywania, ani nawet podsłuchu. Proszę zauważyć, że jedynie osoby, które zachowują się niewłaściwie, które mają skłonność do fałszowania rzeczywistości, nadinterpretacji, manipulacji, mogą bać się tego, co same powiedziały. Nie chodzi tu o jakąś wojnę podjazdową, tylko o dokumentowanie bardzo ważnych dla państwa spraw. A osoba, która kieruje resortem spraw zagranicznych, powinna w sposób szczególny wykazywać się dyskrecją i powściągliwością.
Poseł PiS, członek komisji polityki społecznej i rodziny oraz komisji zdrowia. Ma 53 lata