Prezydent Europy to nie europejski Barack Obama

2009-11-23 3:30

Wybór przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton ocenia specjalnie dla "Super Expressu" były szef Parlamentu Europejskiego Pat Cox

"Super Express": - Ucieszył pana wybór nowych przywódców Europy - Belga na przewodniczącego Rady Europejskiej oraz Brytyjki na wysokiego przedstawiciela Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa?

Pat Cox: - Ucieszyło mnie szybkie obsadzenie obu stanowisk. A także to, że decyzja nie rodzi podziałów i konfliktów. Dobrym pomysłem jest również wybór na przewodniczącego Rady Europejskiej, zwanego prezydentem Europy, polityka z małego kraju UE. To daje nadzieję na temperowanie prywatnych ambicji i większą sprawność działania Rady, realizacji jej planów, a także tego, że instytucje unijne nie będą przeszkadzały sobie nawzajem.

- Sprawami zagranicznymi pokieruje jednak przedstawicielka dużego kraju z ambicjami.

- Wybór baronessy Catherine Ashton był dopełnieniem kandydatury premiera Belgii, zapewnieniem równowagi. Zwróćmy jednak uwagę, że żadna z tych osób nie budzi protestów, kontrowersji, co dobrze wróży pracy Unii.

- Nie budzi kontrowersji, ale komentarze są raczej szorstkie. Także ze strony zwolenników głębszej integracji UE. Spodziewali się bardziej wyrazistego, silniejszego kandydata niż Herman Van Rompuy.

- Siła może się objawiać w wielu formach. Nie podzielam tej szkoły myślenia, która każe ją widzieć wyłącznie w mocno prezydenckim systemie sprawowania władzy bądź liderze o takich cechach. Taki przywódca nie byłby w stanie przynieść Unii porozumienia. A jest to konieczne w delikatnej materii, jaką jest zarządzanie dość złożonym zbiorem europejskich instytucji.

- Skąd zatem zarzuty mało ambitnego wyboru?

- Takie zarzuty wynikają z niezrozumienia. Przewodniczącego Rady Europejskiej często mylono z kimś na kształt prezydenta w Waszyngtonie. Tymczasem nie wybieraliśmy jakiejś europejskiej wersji Baracka Obamy. Myślę, że w ostatnim czasie wielu polityków zrozumiało to, dlatego przestali forsować kandydatury w rodzaju Tony'ego Blaira. Wybieraliśmy osobę, która ma dbać o właściwy tok prac przywódców państw UE. Prowadzić spotkania, przygotowywać plany działań, szukać konsensusu. Przewodniczący ma być głosem Rady Europejskiej między kolejnymi szczytami, a nie prezydentem jakiejś federacji z dostępem do olbrzymiego budżetu.

- Liczyliśmy jednak na wybór osoby symbolizującej przywództwo w Unii, a zarazem reprezentującej Europę wobec krajów spoza wspólnoty.

- Zdania były podzielone. Wiele środowisk nie życzyło sobie silnej prezydentury w Europie. Obawiało się ryzyka w postaci polityka narzucającego swoją wolę i pomysły innym, legalnym instytucjom. W UE mamy Komisję Europejską z jej zadaniami, mamy Parlament Europejski, który po przyjęciu traktatu z Lizbony zyska dodatkowe możliwości. Funkcja przewodniczącego Rady Europejskiej jest istotna ze względów administracyjnych, a nie politycznych w znaczeniu "primus inter pares".

- Ale stworzono kolejne wysokie stanowiska w Unii z nie do końca jasnymi kompetencjami. Nie obawia się pan, że będą wchodzić w drogę tym "starym" instytucjom?

- Wręcz przeciwnie. Oba stanowiska zaprojektowano po to, by wprowadzić do prac Unii więcej efektywności i spójności. Herman Van Rompuy ma pomagać i współdziałać, a nie dominować i rządzić. Polityką zagraniczną zajmował się do tej pory Javier Solana z ramienia UE i Benita Ferrero-Waldner w Komisji Europejskiej. Teraz zostanie to "pożenione". Pamiętajmy, że kształt i skuteczność unijnej polityki zagranicznej nie leży w instytucjonalnych zapisach traktatu z Lizbony. Leży w woli politycznej rządów poszczególnych krajów. Także polskiego, ale zwłaszcza największych państw w Europie. Unia będzie tym skuteczniejsza, im częściej stolice będą potrafiły zapomnieć o swoich partykularnych interesach i dostrzec interes wspólny. Traktaty, stanowiska i instytucje mogą w tym pomóc, ale nie mogą tego zastąpić.

Jutro opublikujemy odpowiedź Danuty Huebner, eurodeputowanej PO, pierwszej polskiej komisarz Unii Europejskiej ds. polityki regionalnej

Pat Cox
Wpływowy polityk irlandzki, były przewodniczący PE i przywódca frakcji Europejskich Liberalnych Demokratów

Nasi Partnerzy polecają