"Super Express": - Wczoraj odbyło się posiedzenie ministrów finansów strefy euro. W poprzednim brał udział reprezentujący polską prezydencję minister Jacek Rostowski. Teraz nie pojechał ze względu na sprzeciw Francuzów. To źle, że nas tam zabrakło?
Prof. Bogusław Grabowski: - Dla Grecji bez znaczenia. Główny pakiet pomocowy i tak konstruują kraje euro. Dla Polski byłoby jednak lepiej, aby w takim spotkaniu uczestniczyć. Nawet biernie, tak jak podczas pierwszej, sobotniej konferencji. Sytuacja Grecji wpływa na rynek finansowy całej Unii, także polski, a nie tylko strefy euro.
- Ale Rostowski otrzymał zaproszenie od lidera grupy euro Jeana-Claude'a Junckera.
- Podstawowe instrumenty leżą w rękach Niemiec i Francji. To największe, najbogatsze, a także najwięcej ryzykujące kraje. I trudno mieć pretensje, że chcą najpierw dopracować coś w mniejszym gronie. Z drugiej strony Polska jest w specyficznej sytuacji. Objęliśmy prezydencję w UE. Warszawa powinna więc być liderem w wypracowywaniu rozwiązań. Tyle że w tym wypadku będzie to rozwiązanie wypracowywane, finansowane i realizowane przez państwa strefy euro. A w niej nas nie ma.
- Nie ma, ale za jakiś czas będziemy. I wypracowywane dziś zasady mogą dotyczyć także nas...
- Rzeczywiście, Polska zadeklarowała już wejście do strefy euro. Obywatele zaakceptowali też ten fakt w referendum. To już tylko kwestia czasu i wypełnienia kryteriów pozwalających tam wejść. Unia ma tu pewien dylemat instytucjonalny. Problem grecki na pewno nie zamknie się na jednej prezydencji. To także problem instytucjonalny UE. Polska niby ma prezydencję, ale najważniejsza sprawa, jaką zajmuje się w tym półroczu Unia, jest poza naszym zasięgiem. Jak zatem mamy sprawnie kierować tą prezydencją? Wychodzi tu nasze unijne członkostwo drugiego gatunku. A przy problemach strefy euro okazuje się, że prezydencja także jest niestety drugiego gatunku. Pół biedy, gdyby problem w przyszłości nie narósł.
- Ale narośnie. Już wczoraj zajmowano się następnym krajem w kolejce - Portugalią. A końca obecnych problemów nie widać.
- Problem Grecji jest o wiele poważniejszy, niż ludziom się wydaje. To nie tylko kraj niewypłacalny. Polska też kiedyś - w latach 80. ogłosiła niewypłacalność wynikającą z zadłużenia zagranicznego.
- Może w związku z tym przydałaby się szersza dyskusja z udziałem także tych, którzy też mieli kiedyś problemy i z nich wyszli?
- Ma pan rację, ale z drugiej strony obrady mniejszej, sprawniejszej grupy mają swoją wartość. Do tej pory wszystkie procedury walki z kryzysem, strategie działania były wypracowywane w Unii dużo wolniej niż np. w USA. Fundusz stabilizacji, o którym mówimy, ma wejść w życie dopiero w 2013 roku. Wszystkie instrumenty będące reakcją na kryzys grecki czy irlandzki były wypracowywane ad hoc. Bruksela nie wiedziała nawet, czy te kraje mają aplikować o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Strefa euro była wszak zawsze dawcą pomocy, a nie biorcą.
Prof. Bogusław Grabowski
Ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej