Nie dla wojny. Rosyjska dziennikarka protestowała na wizji. Została zatrzymana

i

Autor: screen twitter "Nie dla wojny". Rosyjska dziennikarka protestowała na wizji. Została zatrzymana

Prezenterka pojawiła się z antywojennym plakatem w programie na żywo. Teraz wyjawia wszystkie szczegóły

2022-03-22 11:05

Marina Owsiannikowa, która zaprotestowała w rosyjskiej telewizji, natychmiast stała się bohaterką, a dzień później okrzyknięto ją oszustką. Jaka jest prawda? W udzielonym "Gazecie Wyborczej" wywiadzie szczerze mówi o tym, co ją skłoniło do tego kroku i jak została później potraktowana.

Akcja Mariny Owiasiannikowej miała miejsce 14 marca. Dziennikarka niespodziewanie weszła do studia w czasie nadawania głównego programu informacyjnego i stanęła tuż za prowadzącą program z plakatem w rękach, na którym widniały napisy "No war" ("Nie dla wojny"), "Zatrzymać wojnę. Nie wierzcie propagandzie", "W tym miejscu was okłamują". Dziennikarka została aresztowana i straciła pracę. Sąd w dzielnicy Ostankino nałożył na nią grzywnę w wysokości 30 tysięcy rubli (ponad 1,2 tys. zł). Teraz Owiasiannikowa zabiera głos i wyznaje, co ją do tego skłoniło oraz jak to wydarzenie wpłynęło na jej życie. W wywiadzie dla “GW” odniosła się do zarzutów, że jej akcja była ustawiona przez rosyjskie władze.

- To kolejna spiskowa wersja, którą usłyszałam w ostatnim czasie. W szczerość mojego protestu nie wierzą też rosyjskie władze oraz wielu Ukraińców. W Rosji jestem oskarżana o współpracę z zachodnimi służbami specjalnymi, które rzekomo zapłaciły mi za zakłócenie wiadomości i wystąpienie z antywojennym plakatem; Ukraińcy twierdzą z kolei, że jestem agentką FSB, której celem było zmiękczenie serca Zachodu wobec Rosji i złagodzenie sankcji - twierdzi Owiasiannikowa.

Dodała, że dostała tak niską grzywnę, ponieważ była to kara nie za antywojenny protest, ale za nagranie, które umieściła na Facebooku, w którym wyjaśnia, dlaczego jest przeciwko wojnie. Jak podkreśliła, dostałaby karę aresztu, gdyby nie fakt, że jest samotnie wychowującą dwójkę dzieci matką. Sprawa i kara za sam protest i zerwanie transmisji wiadomości ciągle jeszcze przed nią, rosyjskie władze mają cały miesiąc na postawienie zarzutów.

"Wyszli mi naprzeciw z grobowymi minami"

Marina Owiasiannikowa opowiedziała też, jak wyglądały pierwsze chwile po proteście.

- Kiedy wyszłam ze studia, na korytarzu redakcji czekało już na mnie kierownictwo Pierwszego Kanału. Wyszli mi naprzeciw z grobowymi minami. Mieli tylko jedno pytanie: „To pani?". Potwierdziłam, zaprowadzili mnie do jednego z gabinetów, zażądali, żebym natychmiast podpisała wniosek o zwolnienie na własne żądanie. Byłam tak wściekła i rozemocjonowana, że początkowo się nie zgodziłam. Później, po kilku dniach, zwolniłam się jednak z pracy.

Później policja zabrała dziennikarkę na komisariat policji w Ostankino, gdzie odbyło się trzygodzinne przesłuchanie. Następnie rozmawiała przez czternaście godzin z zastępcą oddziału zajmującym się wykrywaniem ekstremizmu.

- Dopytywał mnie o poglądy polityczne, stosunek do władz, przepytywał właściwie z całej mojej biografii, włączając także pytania o bliższych i dalszych znajomych, którzy wzbudzili jego zainteresowanie. Do samego końca nie mógł uwierzyć, że protest jest formą wyrażenia moich poglądów. Próbowali wmówić mi, że pewnie chciałam zemścić się na współpracownikach, albo że rodzina z Ukrainy mnie do tego zmusiła - opowiada dziennikarka.

- Proszę nie myśleć, że pracownicy rosyjskiej telewizji wierzą w propagandę, którą tworzą. To nie tak. Czytają przecież niezależne media, mają VPN, jeżdżą po świecie, widzą kadry z Ukrainy, więc doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje. Propagandyści są mądrymi, wykształconymi ludźmi, nie wierzą w żadną „specjalną operację wojskową", wiedzą, że rosyjska armia toczy prawdziwą wojnę. Władze stworzyły jednak taki system, że tej wiedzy nie wolno manifestować - wyjaśnia.

"Propagandyści nie wierzą w żadną „specjalną operację wojskową"

Marina Owiasiannikowa twierdzi, że pracownicy państwowych mediów również nie zgadzają się na tę wojnę.

Dziennikarka zaprotestowała, ponieważ czuła, że nie może już dłużej w tkwić w nieludzkiej propagandzie rosyjskiej telewizji. Podkreśliła, że ludzie pracujący w państwowych mediach są w "głębokiej fazie wyparcia” i nie myślą o tym, co robią, jakie to ma skutki.

Super Raport 21.03 (Goście: Szymon Hołownia - Polska 2050, płk Piotr Gąstał - były dowódca GROM) Sedno Sprawy: Marcin Przydacz
Sonda
Czy myślisz, że Rosja się podda w wojnie z Ukrainą?
Nasi Partnerzy polecają