Premier Tusk popełnił błąd albo grzech śmiertelny

2010-01-20 6:00

Publicysta Konrad Piasecki komentuje wczorajsze przesłuchanie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego przed Sejmową Komisją Śledczą ds. Afery Hazardowej

"Super Express": - Jakie są pana wrażenia po przesłuchaniu Mariusza Kamińskiego?

Konrad Piasecki: - Od momentu, kiedy stało się jasne, że zostanie powołana komisja śledcza, jasne stało się też to, że musi przed nią stanąć Mariusz Kamiński. Dziwi mnie, że jej praca nie zaczęła się właśnie od przesłuchania tego świadka. To, co wczoraj usłyszeliśmy, było ciekawe, choć opinia publiczna nie może mieć poczucia, że wiedza w tej sprawie została radykalnie poszerzona. Ale wyobraźnię poruszyła choćby opowieść o spotkaniu Marcina Rosoła i Magdy Sobiesiak w kawiarni "Pędzący Królik". Jednak Mariusz Kamiński nie zdołał przedstawić twardego dowodu, który przesądziłby, kto zdradził głównym zainteresowanym informację o akcji CBA. Bo to, co przedstawił, wydaje się logiczne, ale jednak to tylko poszlaki.

- Nie mniej ważne jest ustalenie, czy ustawę rzeczywiście zmieniano pod dyktando lobbystów.

- Nawet Mariusz Kamiński nie oskarża w tej sprawie premiera o działania, które byłyby niezgodne z prawem czy choćby etyką. Ale jedna rzecz nie daje spokoju każdemu, komu zależy na ustaleniu prawdy, a nie tylko wygodnej wersji - to, kto był autorem przecieku. Tusk po rozmowie z Kamińskim w jakiś sposób kontaktował się z Chlebowskim i Drzewieckim. Ten kontakt mógł mieć dwa scenariusze...

- Pierwszy...

- Premier mówi: "ja przejmuję kontrolę nad pracami nad ustawą i proszę, żebyście się od tego odsunęli".

Czytaj dalej: Albo błąd, albo grzech śmiertelny >>>


- Na ich miejscu nabrałbym podejrzeń.

- Otóż to. Gdyby na podstawie tych rozmów oni nabrali podejrzeń, że interesują się nimi służ-by, byłby to błąd premiera, ale jeszcze nie grzech śmiertelny. Tusk w tych dniach powinien był być bardziej uważny - spotkania trzeba było nagrywać czy stenografować. Dziś takie nagrania czy stenogramy byłyby nieocenionym źródłem informacji dla komisji śledczej i narzędziem obrony dla premiera. Ale nie zrobił tego.

- Jak rozumiem, grzech śmiertelny to drugi scenariusz...

- Premier mówi: "CBA interesuje się wami i Sobiesiakiem, topcie sprawę, zrywajcie kontakty, bo zaraz rozpęta się gruba afera".

- Czy dowiemy się prawdy? Jednej prawdy.

- Doświadczenie poprzednich komisji pokazuje, że nigdy nie udało się ustalić jednej prawdy. Co teraz musiałoby się stać? Np. asystent Drzewieckiego, Marcin Rosół, który zresztą stanie przed komisją, musiałby powiedzieć absolutnie wszystko, co wie o tej sprawie - czyli nawet to, co mogłoby pogrążyć jego i Platformę Obywatelską. Czyli musiałby się zdobyć na uczciwość równoznaczną z aktem samobójstwa i platformobójstwa.

- Trudno w to uwierzyć...

- No właśnie. Dlatego na słowa przeciwników premiera będą słowa jego obrońców. Dla jednych był przeciek, dla innych go nie było.

- Czyli sprawa pozostanie rozmyta.

- Tak jak zawsze. Niestety.

Konrad Piasecki

Dziennikarz Radia RMF i publicysta telewizji TVN 24, gdzie prowadzi program "Piaskiem po oczach"