- Wieczorem, jak Rafał Trzaskowski zagląda w lustro, to nie poznaje tego samego gościa, którego rano widział. To jakiś inny facet. No tak, jak ktoś zmienia zdanie jak rękawiczki, tak pieje, jak wiatr zawieje, to kabaret polityczny. To błazenada, a nie poważne sprawy. A Polacy chcą, żeby ktoś zajął się ich problemami, ich codziennymi problemami - przekonywał Mateusz Morawiecki podczas spotkania w Więcborku. Skąd przypuszczenie, że prezydent Warszawy rzeczywiście ma problemy z rozpoznaniem samego siebie? Szef rządu nie sprecyzował, zaraz potem użył jednak słowa, którego wcześniej nikt na pewno nie słyszał!
- A więc brońmy się przed trzaskogedonem. Obroną jest Andrzej Duda - nawoływał Morawiecki. Nie zdecydował się jednak wyjaśnić, czym, poza wyborczą wygraną Trzaskowskiego, miałby być wspomniany "trzaskogedon". Odniósł się za to do sytuacji z ub. tygodnia, kiedy to w stołecznej oczyszczalni ścieków doszło do specyficznych zapasów pomiędzy posłem KO Sławomirem Nitrasem i wiceministrem z PiS Sebastianem Kaletą.
- Nie wiem czy widzieliście tę scenę jak poseł Nitras siłą zatrzymuje pana ministra Kaletę przed wejściem, przed wykonywaniem jego poselskich praw. Drodzy państwo, drodzy rodacy, to się robi niebezpieczne. Popatrzcie na Nitrasa, popatrzcie na pana posła Nitrasa. Zastanówcie się czy chcecie takiej Polski - mówił Morawiecki.
"Wyborcy Bosaka" namawiają do głosowania na Andrzeja Dudę? Mocna odpowiedź Konfederacji!