Premier Mateusz Morawiecki specjalnie dla "Super Expressu": Polska mistrzem świata!

2018-06-15 6:01

Ekskluzywny wywiad z premierem Mateuszem Morawieckim! Tylko u nas! Szef rządu opowiada nam o szansach Polski na Mundialu w Rosji, ocenia polską ekipę, ale i rywali naszej drużyny w meczach grupowych. Mateusz Morawiecki marzy też o zwycięstwie Polski!

Super Express: - Jak ocenia Pan szanse Polski na Mundialu w Rosji?

Premier Mateusz Morawiecki: - Polska ma obiektywnie mocną drużynę. Wysokie miejsce w rankingu FIFA nie wzięło się znikąd. Jednak trzeba pamiętać, że mistrzostwa świata to turniej, który rządzi się swoimi prawami i niczego nie można przewidzieć.

- Gdyby był Pan na miejscu trenera polskiej reprezentacji Adama Nawałki, to kogo wystawiłby w bramce w meczu z Senegalem? Szczęsny, czy Fabiański?

- Obaj są w świetnej formie i niezależnie, który z bramkarzy będzie w podstawowym składzie to jestem przekonany, że polska bramka będzie dobrze broniona.

- Jest Pan też spokojny o atak polskiej reprezentacji? Kogo ocenia Pan najwyżej?

- Robert Lewandowski to klasa światowa. Arkadiusz Milik też chyba wraca do wysokiej formy. Jednak siła ofensywna naszej drużyny to również Krychowiak, który zdaje się być świetnie przygotowany. Dużo zamieszania na skrzydłach potrafią zrobić Grosicki, Błaszczykowski czy Bereszyński. O nasz atak jestem spokojny.

- To jak nam pójdzie w meczu z Senegalem, Japonią i Kolumbią?

- Grupa nie jest łatwa. Kolumbia to silna drużyna, Senegal i Japonia też do najłatwiejszych nie należą. Ale jestem przekonany, że przy konsekwentnej grze jesteśmy w stanie awansować do fazy pucharowej. Ważny będzie pierwszy mecz z Senegalem. Tu obstawiam zwycięstwo.

- Który mecz może być najtrudniejszy dla Polski?


- Najtrudniejszy będzie chyba półfinał (uśmiech). To byłby najlepszy scenariusz, tego byśmy sobie pewnie wszyscy życzyli. Oczywiście realia są jakie są, choć w piłce to właśnie jest najbardziej emocjonujące, że tak naprawdę nigdy nie wiemy co się może wydarzyć. Na mundialu sprawdza się często powtarzany slogan: nie ma słabych drużyn. To prawda i każdy mecz będzie bardzo trudny – ważne żeby dać z siebie wszystko i trzymać się strategii. W piłce jest trochę jak w polityce: sukces odnosi się konsekwencją, zaangażowaniem, ciężką pracą. Jeśli tego nie zabraknie to będzie dobrze.

- A jaki będzie finał? Polska - Rosja? Chciałby Pan, żeby obie drużyny zmierzyły się w decydującym starciu?


- Drabinka jest tak ułożona, że na Rosję możemy trafić w półfinale albo w finale. W tym kontekście wszyscy powinniśmy trzymać kciuki żeby mecz Polska - Rosja się odbył. Co do finału – ważne żeby był to piękny mecz.

- Kto zostanie mistrzem świata?


- Stawka jest mocna. Zwycięzca to duża niewiadoma. Chciałbym, żeby Polska wygrała. I można mówić, że to nierealne, ale zawsze trzeba wierzyć, że dopóki piłka w grze, to nic nie wiadomo do końca. Pamiętam przepiękny ćwierćfinał Ligi Mistrzów w 2009 r. Chelsea – Liverpool 4:4. Prawdziwy rollercoaster. Życzę wszystkim pięknych wrażeń i dobrych emocji.

- Gdzie i z kim będzie Pan kibicował polskiej reprezentacji?


- Jak mam chwilę to staram się oglądać mecze z dziećmi. Ostatni mecz towarzyski kadry, czyli spotkanie Polski z Litwą, oglądaliśmy właśnie z żoną i dziećmi. Podczas mundialu też spróbuję pozachwycać się naszymi zwycięstwami i piękną piłkę rodzinnie albo z ludźmi w różnych miejscach.

- Czy jest spore zdenerwowanie i emocje, kiedy ogląda Pan mecze Polski?


- Emocje są zawsze kiedy grają nasi. Wszyscy jesteśmy Biało-Czerwoną drużyną i podczas meczu kadry widać to najbardziej. Ja też się emocjonuję, jasna sprawa.

- Wiem, że jest Pan nie tylko zapalonym kibicem, ale i miłośnikiem gry w piłkę. Czy w przeszłości Kornel Morawiecki zabierał Pana na mecze? I jak Pan wspomina swoje przygody z piłką?


- Kiedy byłem małym chłopcem, to za często na mecze nie chodziłem. To był raczej rarytas. Ale za to namiętnie i bez przerwy grałem w piłkę i uwielbiałem grać. Dziś już niestety nie mam na to zbytnio czasu, choć czasem udaje mi się pograć w piłkę z dziećmi dla zabawy. A w przeszłości trochę trenowałem w Ślęzy Wrocław, ale to była krótka przygoda. Za to wszystkie podwórka i niejedno boisko jeszcze nie do końca odbudowanego po wojnie Wrocławia, były żywiołem moim i moich podwórkowych i klasowych kolegów. Zwykle graliśmy gumianką, czasem szmacianką, a skórzankę mieli tylko niektórzy szczęśliwcy, graliśmy nią tylko najważniejsze mecze!

Nasi Partnerzy polecają