Mateusz Morawiecki

i

Autor: AP Mateusz Morawiecki

Premier: Jeśli ktoś uważa, że po każdym spotkaniu może ujawnić każde słowo, to zazdroszczę

2018-10-05 20:14

W czasach PO i PSL wielu ludzi miało kłopoty. Starałem się im pomagać, tam gdzie mogłem – w ten sposób premier Mateusz Morawiecki tłumaczył słowa z nagranej przez kelnerów rozmowy w restauracji Sowa i Przyjaciele. Polityk, wówczas prezes prywatnego banku, mówił o pomocy w znalezieniu pracy synowi eurodeputowanego.

Zdaniem Mateusza Morawieckiego, inspiracji do nagrania i publikacji taśm szukać należy u sąsiadów zza Odry. – Te wszystkie taśmy zostały opublikowane w Newsweeku 2,5 roku temu. Chyba na 17 stronie. Wtedy niewiele osób się tym zainteresowało. I teraz znów odgrzewa to ten sam niemiecko-szwajcarski koncern medialno-finansowy – mówił premier w Telewizji wPolsce.pl. Jak powiedział Mateusz Morawiecki, wypuszczenie taśm teraz może nie być przypadkowe. Według szefa rządu może mieć związek z polityką rządu PiS wobec międzynarodowej finansjery. – Zaatakowałem chciwość niemieckich i szwajcarskich kół finansowych i akurat grupa niemiecko-szwajcarska - wtedy "Newsweek", a teraz Onet je przypomina – mówił Mateusz Morawiecki.

W rozmowie z Jackiem Karnowskim przyznał, że wulgarne słowa padły niepotrzebnie. – Pewne rzeczy, które tam powiedziałem, zwłaszcza jakieś przekleństwa, wolałbym żeby ich tam nie było, ale muszę powiedzieć, ze jeśli jest ktoś, kto w okolicznościach towarzyskich prowadząc długą rozmowę, mógłby ujawnić każde jej słowo, to zazdroszczę – mówił szef rządu. Jak zaznaczył, synowi eurodeputowanego Ryszarda Czarneckiego, Przemysławowi faktycznie chciał pomóc. – Wielu ludzi w czasach rządów PO-PSL miało kłopoty. Starałem się im pomagać, tam gdzie mogłem i to jest przypadek Przemysława Czarneckiego – mówił.