Jak pomóc zakredytowanym?
Rząd przedstawił plan pomocy dla kredytobiorców. Plan jest potrzebny. Zapłacić powinien za niego sektor finansowy. Od wielu miesięcy głównym wyzwaniem dla naszej gospodarki jest wzrost cen. Zanim jednak popadniemy w ogólną inflacyjną histerię warto pamiętać, że ta inflacja ma jakby dwa składniki. Mówiąc w uproszczeniu: jest trochę dobra, a trochę zła.
Polecany artykuł:
Dobre w naszej inflacji jest to, że stanowi on jakby efekt uboczny poprawy jakości życia polskiego społeczeństwa w ostatnich latach. To, że ostatnio wielu z nas ma trochę bardziej stabilną pracę, trochę lepsze perspektywy na podwyżkę czy widoki na stały dopływ gotówki potrzebnych na wychowanie dzieci (500+), to bez wątpienia dobre wiadomości. W skali całego kraju wynika z nich to, że Polska staje się trochę bardziej równym krajem, gdzie dostęp do wielu potrzebach dóbr jest trochę bardziej powszechny niż był w roku 2002 czy 2012. To, że możemy sobie kupować nowe rzeczy, pojechać na wakacje czy pomyśleć o własnym mieszkaniu przekłada się na wzrost cen. W tym sensie inflacja zawsze i nieuchronnie towarzyszy wzrostowi stopy życiowej. Ważne tylko, by go nie wyprzedziła. Ale to się jak dotąd w Polsce nie wydarzyło. A wzrost wynagrodzeń w gospodarce jest stale na poziomie wyższym niż wzrost cen.
Polecany artykuł:
Gdyby więc inflacja wynikała tylko z naszego wzrostu dobrobytu, to nie byłoby problemu. Ale niestety nakładają się na nią także wielkie wstrząsy globalne. Najpierw pandemia covid-19, która sprawiła, że produkcja wielu potrzebnych surowców stanęła i gdy nagle zwiększyło się zapotrzebowanie (odbicie pocovidowe) to okazało się, że wszystkiego ich za mało. Ceny paliw, żywności czy nawozów poszybowały więc w górę. Ten problem powinien wygasać właśnie teraz. Niestety. Putin zaatakował Ukrainę, co sprawiło, że mechanizm światowego handlu znów się rozregulował a rynki paliw, minerałów, żywności ponownie oszalały. Przekłada się to na nas wszystkich, bo wszystkie te zmiany cen surowców odbijają się w cenach towarów, które konsumujemy.
Od wielu miesięcy rosło oczekiwanie, by inflację zahamował bank centralny przy pomocy podwyżek stóp procentowych. I bank zaczął to robić. Ale efektem ubocznym tego procesu jest wzrost ceny kredytu. Zadłużeni zawyli z bólu.
Teraz rząd przedstawił plan ulżenia tej grupie społecznej. To dobrze. Taki plan jest potrzebny i pasuje do opiekuńczego profilu tego rządu. Na pytanie, kto za to zapłaci rząd powinien jak najszybciej odpowiedzieć, że oczywiście trochę my wszyscy, bo na tym polega solidarność społeczna. Ale zapłacić musi też sektor bankowy. Od początku polskich przemian bardzo uprzywilejowany. A ostatnio znów liczący wielkie zyski. Oni też powinni się dorzucić. Wtedy planowi warto będzie przyklasnąć.