"Super Express": - Czy widzi pan szansę na porozumienie z opozycją i uspokojenie sytuacji politycznej w Polsce?
Jarosław Gowin: - Nadal widzę cień szansy, by przed 11 stycznia znaleźć porozumienie. Dalsza eskalacja konfliktu może przynieść pewne korzyści partiom opozycyjnym. Czy zaszkodzi, czy pomoże obozowi rządzącemu, jest sprawą otwartą. Z całą pewnością zaszkodzi jednak Polsce.
- Mówił pan, że obie strony powinny cofnąć się o krok. Opozycja chce dymisji marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego oraz powtórzenia głosowania nad budżetem.
- To są warunki zaporowe i na pewno ich nie przyjmiemy. Trzeba jednak ze sobą rozmawiać, szukając rozwiązań akceptowalnych przez obie strony. Rozmowy już trwają, mam nadzieję, że przyniosą efekt.
- Jak w takim razie mogą wyglądać ustępstwa z waszej strony?
- Negocjacji nie toczy się za pośrednictwem mediów. Jedno jest pewne - na razie sondaże wskazują, że Polacy krytycznie oceniają działania opozycji takie, jak okupacja sejmowej mównicy, blokowanie Sejmu. Jeżeli opozycja chciałaby toczyć z nami wojnę w stylu Majdanu, miałoby to fatalne skutki. Są tego świadomi lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i Paweł Kukiz z Kukiz'15, którzy wprost odcinają się od radykalnych form protestu. Mam nadzieję, że czują to też Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru.
- Przez lata był pan politykiem Platformy, ministrem w rządzie Donalda Tuska. Czym różni się ówczesna PO od tej, która dziś blokuje mównicę sejmową?
- Przede wszystkim tam są dwie różne Platformy. Zupełnie czym innym jest Platforma Schetyny. To wciąż partia propaństwowa, z którą mogę być w sporze, ale szanuję argumenty i postawę przewodniczącego PO. Czym innym jest tzw. frakcja rewolucyjna w PO, jak określa ją Adam Bielan. Jej przedstawiciele nie mają żadnych skrupułów, by nie tylko wzniecać pożar w Polsce, ale też by doprowadzić do obalenia Schetyny z funkcji szefa partii.
- Pojawiły się spekulacje, że zwaśnione obozy w PO mógłby pogodzić Donald Tusk. Wróci do polskiej polityki i stanie na czele opozycji?
- Zmiany wewnątrz europarlamentu i pewne przetasowania w polskiej polityce zmniejszają szansę Tuska na kolejną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Dlatego jego scenariusz powrotu do polskiej polityki jest całkiem realny. Sądzę, że Tusk chciałby stanąć na czele całej opozycji w wyborach 2019 roku. Jeżeli to się spełni, to również my, politycy Zjednoczonej Prawicy, powinniśmy być gotowi i poszerzać swoje szeregi. Nie ukrywam, że prowadzę rozmowy z różnymi środowiskami tzw. prawicy wolnorynkowej o zacieśnieniu współpracy.
- Z Kukiz'15? Środowiskiem Korwin-Mikkego?
- Cenię wielu ludzi z Kukiz'15 i partii Wolność Janusza Korwin-Mikkego, jednak mówiąc o zacieśnianiu współpracy, mam na myśli środowiska wolnorynkowe nie tyle polityczne, co organizacje, stowarzyszenia i think tanki.
- Co do wolnego rynku - wielu przedsiębiorców żali się, że rządy PiS ich zawiodły. Właściciele firm boją się kontroli skarbowych, mówią, że rząd o nich zapomniał.
- Pierwszy rok naszych rządów upłynął pod znakiem realizacji postulatów socjalnych, społecznych. Zapewniam jednak, że zarówno ja, jak i premier Beata Szydło, prezes Jarosław Kaczyński czy wicepremier Mateusz Morawiecki chcą realizacji programu ulg i ułatwień dla osób prowadzących działalność gospodarczą. I w roku 2017 niemal każdego tygodnia usłyszycie państwo o kolejnych propozycjach dla przedsiębiorców.
- Pytanie, z której strony. Słychać o różnicach zdań wewnątrz obozu rządowego. Prezes Kaczyński mówi, że opozycja chciała dokonać puczu, pan mówi, że żadnego puczu nie było, obie strony muszą robić krok w tył. Rozłam na prawicy?
- Różnice poglądów i zdań są rzeczą normalną nawet wewnątrz jednej partii, tym bardziej w ramach szerokiej koalicji, skupiającej tak różne ugrupowania, jak PiS, Polska Razem, Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Gdybym we wszystkim zgadzał się z Jarosławem Kaczyńskim, to dawno zapisałbym się do PiS. Jestem w Polsce Razem. Natomiast współpraca wszystkich ugrupowań tworzących obóz Zjednoczonej Prawicy układa się nadspodziewanie dobrze. Żaden rozłam nam nie grozi.
- Zmieniając temat - w 2017 roku szczególne znaczenie mieć będzie polityka międzynarodowa. Wszyscy patrzą na USA. Ustępujący prezydent Obama wydalił rosyjskich dyplomatów. Prezydent Rosji Władimir Putin nie odpowiedział tym samym, ale złożył życzenia noworoczne Trumpowi. Nie obawia się pan prorosyjskiego skrętu w polityce nowej administracji? Czy polski rząd ma jakikolwiek plan działania, gdyby czarny scenariusz się sprawdził?
- Władimir Putin jest politykiem przebiegłym i pokazał to po raz kolejny. Mam jednak głęboką nadzieję, że republikańska większość w Senacie i Izbie Reprezentantów nie pozwoli na reset w polityce amerykańsko-rosyjskiej. Niezależnie od tego polski rząd musi dążyć do umocnienia swojej pozycji w Unii Europejskiej, osobiście największą uwagę przywiązuję do poprawy stosunków z Niemcami, które w Europie są naszym naturalnym sojusznikiem.
- Na koniec - jaki to będzie rok w polskiej polityce?
- Życzyłbym sobie, by był to rok spokojniejszy, by reformy, które wprowadzamy, były dobrze zaplanowane, by nie powodowały sprzeciwów i protestów. Ale z reform nie możemy zrezygnować, a bezwzględnym priorytetem są dla mnie sprawy gospodarcze. To powinien być rok, w którym politycy Zjednoczonej Prawicy zawieszą sobie nad łóżkiem sentencję Billa Clintona "Gospodarka, głupcze". Wszystkim czytelnikom i dziennikarzom "Super Expressu", życzę udanego nowego roku.
Zobacz: Sylwester z Andrzejem Dudą. Prezydent podziękował uczestnikom ZOBACZ