Polexitu chcą albo szaleńcy, albo zdrajcy
Polexit znowu wisi w powietrzu. Coś, co wydaje się niemożliwe przy sympatii społecznej do Unii Europejskiej, zaczyna być normalizowane przez polską prawicę, która coraz częściej albo podważa Polską obecność w strukturach europejskich, albo wprost wzywa, by zastanowić się na wyjściem z UE. Cywilizacyjny wybór, którego dokonaliśmy w 2004 r. zaczął mierzić naszych prawicowców. Zapominają jednak dodać w swoich fochach, że alternatywą dla bycia w UE jest polityczna podróż na Wschód, gdzie dziś jest rosyjska strefa wpływów lub nieokreślony status Ukrainy.
PiS obraził się na Unię, bo ta kwestionuje ich politykę demontażu fundamentalnego dla demokracji trójpodziału władzy, więc gotowy jest zakwestionować obecność Polski w UE, by uczynić Polskę partyjną przybudówką do Nowogrodzkiej. Jeszcze dalej w swoim zacietrzewieniu idą prawicowi publicyści.
Redaktor naczelny „Do Rzeczy” Paweł Lisicki wzywał niedawno do rozważenia polexitu, ponieważ, jego zdaniem, nie do zaakceptowania jest fakt, że osoby LGBT domagają się swoich praw, a UE chce im je dać. Związanego ze stajnią Lisickiego Rafała Ziemkiewicza polexit kusi, bo Bruksela chce zakazu chowu klatkowego zwierząt. Łukasz Warzecha pisze w swoim felietonie, że trzeba rozpocząć dyskusję nad wyjściem z UE, ponieważ unijna strategia walki ze zmianami klimatycznymi doprowadzi do „zielonego komunizmu”.
Zwłaszcza Ziemkiewicz i Warzecha uważają się za ostatnią ostoję rozsądku i przekonują, że jako jedyni realistycznie patrzą na świat. Ale w ich wezwaniach do opuszczenia UE przez Polskę realizmu tu za grosz. Wiele jest za to fantazji i myślenia życzeniowego, że poza UE Polska może rozkwitać jeszcze bardziej, kiedy nie będzie nas blokowała unijna polityka. Otóż to wierutna bzdura. Obecność Polski w UE to gwarancja rozwoju gospodarczego i zerwanie powiązań, które daje nam członkostwo w UE oznaczałyby wciśnięcie hamulca rozwojowego. Co więcej w wielobiegunowym świecie globlanych graczy gospodarczych to Unia daje nam osłonę przed agresywną polityką gospodarczą Chin czy Indii, a także knowań Rosji. Oczywistością jest też to, że UE to gwarancja naszego bezpieczeństwa.
To wszystko zacietrzewieni prawicowcy chcieliby wyrzucić na śmietnik historii w imię swoich rojeń. Nie wiem jak Państwo, ale ja uważam tych ludzi za zagrożenie dla polskiej racji stanu, którą jest mocne umocowanie w strukturach Zachodu, a nie powolny dryf w stronę ruskiego miru. Każdy kto to proponuje, jest albo szaleńcem, albo zdrajcą. Trzeciej możliwości nie ma.