"Super Express": - Według "Forbes" i "The Economist" Polska z racji wyż-szego PKB powinna zastąpić Argentynę w grupie G20. To realne?
Stanisław Gomułka: - Miarą wielkości gospodarki jest dochód narodowy brutto liczony według siły nabywczej. Według rankingu Banku Światowego w roku 2010 Polska była na 19. miejscu, a za nią Holandia i Argentyna. Zatem przykładając taką miarę, Polska powinna być w tej prestiżowej dwudziestce.
- To jednak niewystarczające kryterium otwierające drzwi do grona dwudziestu najważniejszych gospodarek świata?
- Liczy się nie tylko dochód narodowy, ale wielkość i przede wszystkim ludność kraju (powinien mieć co najmniej 60 mln mieszkańców). Myślę, że Argentyna i Holandia w przyszłości wypadną z G20. Obszar Argentyny jest dużo większy niż Polski, ale jej ludność już tylko trochę. Natomiast Pakistan wkrótce będzie miał 200 mln, a Egipt 100 mln obywateli i oba kraje są dużo większe od Polski.
- I to one prędzej wejdą do G20?
- Tak sądzę. Przy takiej ludności z czasem prześcigną nas też wielkością PKB. Lepiej rokują, jeśli chodzi o ludność, wielkość, dynamikę rozwoju i perspektywę utrzymania się w G20 na stałe. Gdybyśmy nawet zdobyli członkostwo, to na stosunkowo krótki okres, żeby potem ustąpić miejsca jednemu z tych dwóch krajów. Ale i tak mamy małe szanse.
- Nasz wkład byłby istotny?
- Przeglądałem komunikat po ostatnim szczycie G20 w Cannes. Przyjęty jednogłośnie przez 20 bardzo różnorodnych krajów zawierał punkty dotyczące wzmocnienia kontroli nad instytucjami finansowymi, wsparcia dla rozwiązań w strefie euro, przeciwko autarkii w handlu międzynarodowym. Słowem, trudno znaleźć tam coś, z czym się nie można zgodzić. Nasza obecność nie miałaby znaczenia merytorycznego.
- Czyli chodzi o sam prestiż?
- Ten też trzeba budować raczej przez własne osiągnięcia niż uczestnictwo w ciałach tego typu. Prestiż Polski byłby może nieco większy. Zresztą Unia Europejska - reprezentująca również nasz interes - ma w G20 aż 6 krajów, a obszar ten stanowi około 20 proc. gospodarki światowej. Jest więc nadreprezentowna.
- Nie ma jednak reprezentanta regionu Europy Środkowej, a Polska osiągnęła względny sukces w dobie kryzysu finansowego.
- Przestrzegam przed wpadnięciem w oficjalną propagandę. Nie uwzględnia ona, że na świecie są także Chiny, Indie, Turcja czy Brazylia, które rozwijają się dużo szybciej niż Polska.
- A Polska szybciej niż Europa...
- Tak, ale nie z nią powinniśmy się porównywać. Europa Zachodnia jest dużo bardziej zaawansowana gospodarczo. Naturalnie więc w najbliższych latach będziemy się rozwijać w szybszym tempie, żeby ją dogonić. Powoli usuwamy lukę cywilizacyjną. Nie miejmy złudzeń co do pozycji Polski - nasza gospodarka to tylko 1 proc. gospodarki światowej.
- Skąd więc ten optymizm zagranicznych ekonomistów? Polacy go nie odczuwają - widzą natomiast, że inflacja i bezrobocie rosną, a płace stoją w miejscu...
- To prawda, ale na Zachodzie po prostu dostrzegli, że pozycja Polski wzrosła i postanowili to odnotować.
- Czy mimo wszystko powinniśmy się ubiegać o członkostwo w G20?
- Tak. Choćby tylko na kilkanaście lat. Już same zabiegi spowodują, że będzie się o Polsce mówiło. Nikt też, widząc nasze starania, nie będzie się pukać w głowę. Bo przynajmniej pod względem PKB kwalifikujemy się do G20. To ważny argument i trzeba go wykorzystać.
Prof. Stanisław Gomułka
Główny ekonomista BCC