Dane o uzbrojeniu powstańców zaczerpnęliśmy z wydawnictwa Głównego Urzędu Statystycznego - „Historia Polski 1918-2018 w liczbach|”. Wydawca z kolei sporządził je na podstawie publikacji naukowych traktujących o Powstaniu Warszawskim. Armia Krajowa na terenie okręgu warszawskiego w końcu lipca miała, wg stanu ewidencyjnego, 49,8 tys. żołnierzy. Stan bojowy, 1 sierpnia, stan bojowy oszacowano na ok. 25 tys. W liczbach bezwzględnych to odpowiednik niespełna dwóch dywizji piechoty Wojska Polskiego z 1939 r. (ok. 14 tys. żołnierzy w dywizji). 1 sierpnia niemiecki garnizonu liczył ponad 16 tys. żołnierzy różnych formacji rozlokowanych w 179 punktach miasta. Do pokonania Niemców powstańcy mieli: 25 tys. granatów, • 1000 karabinów, • 300 pistoletów maszynowych, • 1,7 tys. pistoletów i rewolwerów, • 60 ręcznych i lekkich karabinów maszynowych, • 7 ciężkich karabinów maszynowych, • 35 karabinów przeciwpancernych i granatników przeciwpancernych PIAT. W każdym segmencie uzbrojenia jego niedostatki był dotkliwe, szczególnie w broni maszynowej i przeciwpancernej. Nawet jak na kilkudniowe powstanie, poprzedzające wejście Armii Czerwonej do Warszawy, broni było niewystarczająco. ViS-y na Tygrysy to za stanowczo mało.
Broń i amunicja dla powstańców przez wszystkie tych 63 dni była czymś deficytowym i pożądanym. Braki uzupełniano bronią zdobyczną i tą ze zrzutów. Tą drogą nie można było jednak zlikwidować deficytu uzbrojenia. W różnych opracowaniach istnieją bardzo poważne rozbieżności dotyczące wielkości zrzutów, np. zrzuty od aliantów zachodnich szacowano na od 36 do 104 ton broni, amunicji i zaopatrzenia, a sowieckie ― od 55 do 268 ton. Znaczna część zarzutów nie dotarła do powstańców, bo albo spadła na teren zajmowany przez Niemców, albo uległa zniszczeniu.
Powstańcy z zrzutów (nie licząc amunicji) przejęli: 290 karabinów, • 1000 pistoletów maszynowych, • 950 pistoletów, • 150 rkm-ów i lkm-ów, • 5 ckm-ów, • 230 PIAT-ów, • 13 moździerzy, 143 karabiny przeciwpancerne, • 17,3 tys. granaty ręczne. Sporym wzmocnieniem sił powstańczych był wejście do walk 2,6 tys. dobrze wyposażonych i uzbrojonych żołnierzy I Armii Wojska Polskiego. Niestety, samo uzbrojenie i odwaga żołnierza to nie wszystko. Doświadczenie w walce też się liczy. A berlingowcy nie walczyli w mieście. Zginęło ich w Warszawie w 2 tys.
Była szansa na znaczne wzmocnienie potencjału militarnego powstańców, a niektórzy twierdzą nawet, że gdyby się ona ziściła, to historia potoczyłaby się inaczej, Powstanie Warszawskie nie musiałby skończyć się tak, jak się skończyło. Nie chodzi tu o większe zaangażowanie Sowietów w walkę z Niemcami, zwiększenie zarzutów z bronią i zaopatrzeniem. Historia mogłaby się potoczyć nieco inaczej, gdyby do powstańców przyłączyły się trzy dywizje (5, 12 i 23) ze składu II Korpusu Rezerwowego oraz 1 Dywizja Kawalerii Honwedów Królewskiej Armii Węgierskiej (Magyar Királyi Homvédség).
Od początku Powstania prowadzono z Węgrami negocjacje, raczej z góry skazane na porażkę w kwestii dotyczącej przystąpienia Madziarów do Powstania. Im ono dłużej trwało, tym nadzieje na zmianę frontu przez dywizje węgierskie stawała się coraz bardziej iluzoryczna. Może, gdyby Sowieci wykazali większą aktywność, sprawy potoczyłyby się inaczej? Dziś to jest tzw. gdybanie. Węgrzy nie chcieli trafić do niewoli sowieckiej w charakterze sojuszników Hitlera, ani też do obozów jenieckich w Rzeszy, jako zdrajcy. Doskonale wiedzieli, jaki los spotkał żołnierzy włoskich. Ostatecznie Węgrzy nie stali się powstańcami warszawskimi, bo zabronił im tego ich rząd. Udało się, bez większych trudności, sprawić w tych negocjacjach, że Węgrzy zachowywali się wobec powstańców co najmniej neutralnie, w wielu przypadkach ratowali ich i odmawiali udziału w walkach, argumentując to, że nigdy nie wypowiedzieli Polsce wojny. Swoją drogą „gdyby Węgrzy wsparli powstańców”, to były dobry materiał na film z gatunki historii alternatywnej...