Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak

Tadeusz Płużański: Powrót rozstrzelanej armii

2012-04-21 14:00

Ta sprawa powróciła przy okazji nikogo niesatysfakcjonującego wyroku Strasburga w sprawie zbrodni i śledztwa katyńskiego. Powróciła, ale zaraz umarła. Tak jak umierała zawsze. Bo od zarania wolnej Polski te same rodziny, które teraz skarżyły Rosję przed europejskim trybunałem, domagały się powrotu rozstrzelanej armii do Polski. Powrotu szczątków swoich ojców z nieludzkiej ziemi i pochowania ich w ziemi ojczystej.

Wśród nich Wanda Rodowicz, wnuczka majora Stanisława Rodowicza, zamordowanego przez stalinowców w Katyniu, kuzynka Jana Rodowicza "Anody" zamordowanego przez stalinowców w Warszawie. "Anodę" udało się pochować w rodzinnym grobie na Starych Powązkach, grobu dziadka nie ma do dziś. I nie będzie, dopóki jego kości - tak jak kości 22 tysięcy zgładzonych w Katyniu, Charkowie, Miednoje - pozostaną na Wschodzie.

Bo tam nie ma grobów, straszą tylko zbiorowe "doły śmierci", do których zrzucano ich - jednego po drugim - po zdradzieckim strzale w tył głowy. Wbrew oficjalnej nazwie nie ma tam nawet cmentarzy, a tylko "zespoły memorialne", czyli miejsca pamięci. A jako takie mogą być przecież wyłącznie symboliczne, nie muszą kryć szczątków polskich obywateli...

Czy to takie dziwne, że rodziny chcą, aby ich przodkowie mieli groby, i to w Ojczyźnie, o którą walczyli? Że chcą składać kwiaty, zapalić lampki na ich mogiłach nie tylko w święta? Bo jak często można odwiedzać te złowrogie "doły śmierci"? Raz na kilka lat? Bo to długa podróż, wizy, pieniądze… Dla większości córek i synów oficerów - ludzi starszych - rzecz nieosiągalna. Raz do roku nielicznych zabiera delegacja państwowa, ale może być to wyprawa w jedną stronę…

Przecież to ważne nie tylko dla rodzin. Istnieją zaawansowane plany stworzenia pod Warszawą Nekropolii Katyńskiej, z katakumbami, pełnymi informacjami o ofiarach i pamiątkami po nich. Cmentarza razem z muzeum odwiedzanego przez turystów z kraju i zagranicy. Przecież pamięć o nich trwa - w wielu miejscach oddajemy hołd żołnierzom Rzeczypospolitej przy symbolicznych krzyżach, pomnikach. Ale polskich władz - niezależnie od koloru - przez lata nie udało się do tego przekonać. Nie chcą powrotu rozstrzelanej armii.

Dlaczego? W sensie prawnym wydaje się, że przeszkód nie ma. "Powrót szczątków osób zmarłych i ich osobistych rzeczy do kraju pochodzenia na wniosek tego kraju lub rodziny" przewidują konwencje genewskie, a nawet dwustronne umowy, które Polska podpisała w 1994 r. z Rosją i Ukrainą. O co zatem chodzi? Ktoś się z kimś dogadał? Polskie wysokie szczeble z przyjaciółmi ze Wschodu? Żeby wokół Katynia nie robić rozgłosu? A może to po prostu zwykły strach przed Rosją? Ale i dla niej tak mogłoby być lepiej - miałaby problem z głowy. I więcej tragedia smoleńska by się nie powtórzyła…

Po polskiej stronie pojawił się argument, że "gdzie groby polskie, tam historyczna granica Polski". Cóż, Smoleńsk faktycznie kiedyś do Polski należał, jednak w 1940 r. nasi oficerowie ani tam nie mieszkali, ani nie polegli na polu toczonej tam bitwy. Oprawcy wieźli ich tam kilkaset kilometrów w bydlęcych wagonach.

Przecież oni idąc we wrześniu 1939 roku na wojnę, chcieli z niej wrócić. Wrócić do domu w Polsce. To życzenie pojawia się we wszystkich listach z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Chcieli wrócić żywi, a nawet umarli. Ale na pewno nie zostawać tam, gdzie pohańbiono ich jako ludzi i żołnierzy. Przecież oni nawet nie wiedzieli, że za chwilę zginą. Nie żegnał ich tam nikt z rodziny, żaden ksiądz ani prokurator odczytujący wyrok.

I ostatnia sprawa - kluczowa. Czy rodziny zawsze będą mogły jeździć nad "doły śmierci"? Bo jakie będzie państwo na Wschodzie za lat kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt? Jeszcze bardziej "demokratyczne"? Będzie dbało o dobrą pamięć swojej zbrodni? Może się okazać, że któregoś dnia zakaże Polakom wjazdu. Albo po prostu zlikwiduje "zespoły memorialne". Wewnętrzne prawo Federacji Rosyjskiej dopuszcza takie rozwiązanie z racji "wyższej konieczności państwowej". Zabiją pamięć o Katyniu, tak jak wcześniej zniszczyli ślady po Archipelagu Gułag. Jak teraz unicestwiają dowody smoleńskiej tragedii