Joanna Kluzik-Rostkowska: Z PiS powinni wyrzucić Ziobrę, [a nie mnie]

2010-11-08 13:45

Wyrzucenie z PiS dwóch posłanek komentuje sama zainteresowana. Jej zdaniem z partii powinna wypaść nie ona, ale Zbigniew Ziobro. Nie widzi natomiast siebie w partii centroprawicowej.

"Super Express": - Czy w piątek, gdy wykluczono panią z partii, nie przeszło pani przez myśl, by pożegnać się ze światem polityki? Tak mało treściwym, za to przepełnionym agresją i ciągłymi kłótniami?

Joanna Kluzik-Rostkowska: - To prawda, ludzie mają dość tych awantur. Ja również. Ale jako zawodowy polityk, posłanka na Sejm RP, nadal chcę wypełniać swe obowiązki. Polityka wymaga dużej odporności psychicznej i nikt mi nie mówił, że będę tu odpoczywać. Ale zawsze traktowałam ją racjonalnie, bez emocji. Dlatego obecną sytuację znoszę bardzo dobrze.

Przeczytaj koniecznie: Joanna Kluzik-Rostkowska piwem leczy smutki. Posłanka wyrzucona z PiS przechodzi ciężkie chwile ZDJĘCIA!

- Ale jak tu kontynuować karierę, gdy - jak to pani stwierdziła - Polska znajduje się w żelaznym uścisku złych emocji Platformy i PiS?

- Polacy muszą zrozumieć, że taki układ bardzo się opłaca obu partiom. Ale dla kraju nic dobrego z tego nie wyjdzie.

- Zapytam wprost - widzi pani miejsce dla jeszcze jednej partii centroprawicowej?

- Za wcześnie, by o tym mówić. Od wykluczenia z PiS minęły dopiero trzy dni. Poczekajmy trochę, nie spieszmy się. Na pewno znajdzie się jakaś droga wyjścia z tej sytuacji.

- Wyklucza pani, że się kiedyś dogada z prezesem PiS?

- Tak, swoją przygodę z Jarosławem Kaczyńskim jako szefem partii zakończyłam w ostatni piątek.

- Rozumiem, że mówi pani to już na chłodno, bez emocji?

- Oczywiście. Między nami istnieje poważny spór merytoryczny. Dziś największym problemem polskiej sceny politycznej jest brak silnej opozycji. Jest silny rząd, który może robić co chce, bo pozwala mu na to słaba opozycja. Z mojego doświadczenia z pracy w rządzie PiS pamiętam, że forsując pewne propozycje, liczyliśmy się z tym, co może powiedzieć opozycja. Dziś z nadmiaru emocji zabrakło przestrzeni do merytorycznej dyskusji. Co więcej, Platforma rozpycha się na scenie po lewej i prawej stronie, a PiS nie wychodzi z narożnika.

- Czy jacyś politycy PiS solidaryzują się z panią?

- Teraz porozumiewam się z ludźmi głównie za pomocą SMS-ów. Właściwie w ogóle nie odkładam telefonu. Piszą do mnie, żebym "się trzymała". Również członkowie partii i klubu PiS.

- I dzięki temu wie pani, na czyją współpracę może liczyć w przyszłości. Był tam SMS od jakiegoś "ziobrysty"?

- Mogę tylko powiedzieć, że nie otrzymuję słów pocieszenia według jakiegoś ustalonego w partii klucza - np. tylko od "liberałów" albo "muzealników".

- Poczuje pani zawód, a może złość, gdy Paweł Poncyljusz zdecyduje się pozostać w PiS?

- Złość, żal, smutek, radość - zostawmy emocje tam, gdzie ich miejsce, czyli w sferze prywatnej. Polityka to sfera racjonalna, tu nie ma miejsca na histerię. Paweł jest człowiekiem poważnym, który rozstrzygnie wszystko we własnym sumieniu.

- Czy nie kusiła pani losu, odmawiając wiceprezesury w partii i kandydowania na prezydenta Warszawy? Udzielając serii krytycznych wobec PiS wywiadów. m.in. do "Gazety Wyborczej" i "Wprost"?

- Odmawiałam, gdyż nie chciałam uczestniczyć w kierowaniu partią, która zamiast tonować emocje, ciągle je eskaluje. Chciałam, by partia wróciła do retoryki z kampanii prezydenckiej. Wtedy zrozumiałam, że to jedyna droga do sukcesu. Dziś zaufanie społeczne do Jarosława Kaczyńskiego jest znowu niskie. Oto istota naszego sporu.

Patrz też: Kluzik-Rostkowska: Przez Ziobrę PiS traci! A brak nam pomysłu na odklejenie gęby

- Istotną postacią w tym sporze jest Zbigniew Ziobro. Mówi się, że to on stoi za pani wykluczeniem.

- To on jako pierwszy zachował się nielojalnie wobec prezesa. Zaraz po udanej kampanii prezydenckiej zaczął ją kwestionować i tym samym roztrwonił nasz kapitał. Zdziwiłam się, że to mnie wykluczono. Bo za obecną kondycję PiS odpowiada właśnie Ziobro.

Joanna Kluzik-Rostkowska

Była posłanka PiS