Ruth Lea: Powinni rozmontować euro

2011-12-16 3:00

Euro to potwór, który zagraża Europie. Wielka Brytania woli utrzymać kontrolę nad własną gospodarką - mówi ekonomistka Ruth Lea, była gubernator London School of Economics

"Super Express": - Dlaczego Wielka Brytania tak zdecydowanie nie chce przystąpić do euro?

Ruth Lea: - Najprościej będzie odpowiedzieć, że euro to przecież porażka i szalenie niezrównoważona waluta. Któż by chciał w takim razie przystąpić do euro?

- Cóż, według traktatu lizbońskiego prawie każdy kraj w Unii właśnie z tym się zgodził...

- Wielu polityków się zgodziło. Społeczeństwa zgadzały się zaś na to niespecjalnie. Brytyjskie jest zdecydowanie przeciwne. Z moją negatywną opinią o euro nie jestem u nas jakimś wyjątkiem, raczej przedstawicielką zdecydowanej większości ekonomistów. Kiedy powstawała strefa euro, twierdziłam, że 11 krajów członkowskich przyjmuje na siebie olbrzymie ryzyko z tym związane. Z wielu powodów. Były pewne pozytywne strony euro i właśnie o nich głównie mówiono. Ale negatywne przeważały już wówczas nad tymi pozytywami.

- Te negatywne strony to...

- Już wówczas, u progu wspólnej waluty, było wiadomo, że ścisłe unie ekonomiczne i gospodarcze rzadko mają szansę przetrwać bez równie ścisłej unii politycznej. Nie można sensownie zawiązywać takiej unii, zanim nie dojdzie do odpowiednio głębokiej synchronizacji gospodarek. Następnie przy znacznie różniących się gospodarkach różnych krajów europejskich przyjęto dziwaczne założenie, że do wszystkich można stosować tę samą miarę. Choćby stóp procentowych związanych z euro. No i okazało się, że jednak nie można.

- Gdyby miała pani wskazać jeden, ten najważniejszy powód, dla którego Londyn sprzeciwia się euro?

- To powiedziałabym, że Wielka Brytania woli utrzymać we własnych rękach kontrolę nad swoją własną gospodarką. Uważam, że znacznie lepiej niż Europejski Bank Centralny sprawdza się w takim wypadku bank centralny danego kraju. EBC musiałby - zresztą obecnie właśnie musi - radzić sobie z niezbyt zintegrowanymi i często nieprzystającymi do siebie gospodarkami różnych krajów. Nie mam też pojęcia, skąd wiara, że miałaby sobie z tym radzić Komisja Europejska.

- Wielka Brytania też przeżywała kryzysy. Jeden całkiem niedawno i wciąż się odbija...

- Tak, ale w tej chwili Bank of England jest niezależny i może sam decydować o tym, jakie będą stopy procentowe. Sam decyduje, czy lokalne banki spełniają wymogi i mają płynność finansową, czy też nie. Dzięki własnej walucie możemy wykupywać przez nasz bank brytyjskie obligacje i robić podobne rzeczy... W przypadku poważnych tarapatów i dużych wahań kursu, kiedy nasza gospodarka miałaby stracić konkurencyjność, wciąż możemy jakoś wpływać na kurs funta. Możemy stosować korektę, która jest zawsze lepsza niż np. trudna do opanowania deflacja. Kiedy funt wypadł z tzw. koszyka walutowego, Wielka Brytania zagrała właśnie stopami procentowymi i to pozwoliło na szybki powrót na ścieżkę wzrostu.

- Co może się wydarzyć w najbliż-szym czasie w strefie euro, także ze wspólną walutą?

- Europa stworzyła euro jak potwora, który teraz jej samej zagraża. Pomyślmy, w jaki sposób zagrażały innym krajom UE poprzednie kryzysy, zanim nie było euro i jak zagraża jej obecny kryzys. Pojawiła się niepewność, która zabija zaufanie rynków i wzrost gospodarczy. Nie wiem, czy do tego dojdzie, ale upadek strefy euro może stać się prawdziwą tragedią dla sektora bankowego, ale także dla gospodarek poszczególnych krajów, w tym Wielkiej Brytanii i Polski, choć leżą poza strefą euro. Są z nią jednak blisko związane. Tyle że może to też być jakaś szansa.

- W jakim sensie?

- Szansa na ozdrowienie. Stąd najlepszym wyjściem byłoby obecnie zaplanowane, z góry przygotowane rozmontowanie strefy euro tak, by odbyło się to bez wstrząsów. Im szybciej politycy państw strefy euro będą w stanie to zrozumieć, tym lepiej dla całej Europy.

Ruth Lea

Ekspert Institute of Economic Affairs, była gubernator LSE