I prezes Sądu Najwyższego przyznała w wywiadzie, że w wyroku w sprawie Izby Dyscyplinarnej "stwierdzono naruszenie prawa UE". - Nie ma za to, i nie mogło być, żadnych wytycznych, ani dla rządu, ani dla pierwszego prezesa SN. Ja zaś muszę się kierować literą prawa, i to prawa polskiego, bo tylko ono może określać ramy funkcjonowania sądów. Rząd ma miesiąc na poinformowanie, jakie środki zamierza podjąć, by wykonać wyrok - zaznaczyła Małgorzata Manowska. Na uwagę, że zaraz po wyroku cofnęła "zamrożenie" Izby Dyscyplinarnej, Manowska odpowiedziała, że: - Zarządzenie miało obowiązywać do wydania wyroku przez TSUE albo przez TK. Obie te przesłanki zostały spełnione. I teraz trzeba się zastanowić, co dalej. Jest oczywiste, że te decyzje muszą być przepracowane przez rząd. Musimy współpracować - podkreśliła. I prezes SN zapowiedziała, że wystąpi z apelem do marszałek Sejmu i premiera, aby zainicjowali działania. - Nie chodzi mi jednak o to, by wycofywać się z reformy, ale o to, by system odpowiedzialności dyscyplinarnej zaczął wreszcie działać i by Polska zeszła z linii strzału. Ja wewnętrznie mogę mieć przekonanie, że TSUE przekroczył swoje kompetencje oraz że w sprawach kardynalnych, takich jak organizacja wymiaru sprawiedliwości, polska konstytucja ma pierwszeństwo, ale muszę mieć też na uwadze polską rację stanu - zwróciła uwagę.
Lex TVN. O co chodzi w tej awanturze. Co to jest Lex TVN?
Dopytywana, czy rozważa dymisję, Manowska odpowiedziała, że zawsze rozważa. - Gdyby zdarzyła się sytuacja uniemożliwiająca wypracowanie rozwiązania dobrego dla Polski i dla sędziów i wyjście z twarzą z obecnego kryzysu, to jestem gotowa odejść, niezależnie od tego, kogo to ucieszy - powiedziała. Według niej, "brak reformy może być jedną z takich okoliczności". - Nie boję się decyzji o odejściu ze służby - podsumowała.
Poważna operacja Kaczyńskiego. Rehabilitacja potrwa wiele tygodni. Ujawniamy szczegóły