Zapewniają, że kochają swoje miasta, a zdobyte w krajowej polityce doświadczenie chcą wykorzystać w samorządzie. O prezydentury miast walczą m.in. Rafał Trzaskowski (46 l.) z PO, Patryk Jaki (33 l.), Jerzy Polaczek (57 l.), Tomasz Latos (54 l.) i Wojciech Skurkiewicz (49 l.) wszyscy z PiS, Marek Jakubiak (59 l.) z Kukiz’15 i Piotr Liroy-Marzec (47 l.). Czy aby jednak kierują nimi wyłącznie szlachetne pobudki? Przypomnijmy, że od września parlamentarne pensje obcięto aż o 1/5. W samorządach także doszło do obniżek, ale w większości przypadków prezydenci miast zarobią więcej niż posłowie. Po obcięciu o 20 proc. uposażenie poselskie wyniesie 7,9 tys. zł brutto, a dieta 1,9 tys. zł brutto. Tymczasem prezydenci miast zarabiają nawet 12 tys. zł, a do tego doliczają dodatki, premie i nagrody.
Posłowie zgodnie zaprzeczają, że idą do miast po wyższe pensje. – Bezwzględnie w samorządzie zrobię dla mieszkańców więcej niż w Sejmie – mówi nam Jacek Żalek (45 l.), kandydat PiS na prezydenta Białegostoku. – Decyzję o starcie podjąłem przed informacją o obcięciu poselskich pensji – zapewnia Tomasz Lenz (49 l.), kandydat PO na włodarza Torunia. – Cięcie pensji, kary od marszałka Kuchcińskiego, po co nam to?! – przyznaje ostatecznie jeden z kandydatów, który ze względu na kampanię woli być anonimowy…