Poselskie pożyczki: żeby dostać kasę, wystarczą poręczenia od kolegów i zgoda marszałka

Dostają miesięcznie ok. 8 tys. zł, do tego dieta poselska w wysokości 2,5 tys. zł, a jakby tego było mało – darmowe przejazdy pociągami i komunikacją miejską, darmowe loty, pieniądze na paliwo. Ale to bynajmniej nie koniec przywilejów. Posłowie na Sejm mogą korzystać jeszcze z bardzo nisko oprocentowanych pożyczek! Nic dziwnego, że przez ostatnie 4 lata wzięli ich aż 347 na kwotę 8,79 mln zł.

– Nie uważam, żeby to był jakiś wielki problem. Tym bardziej że pożyczki nie są jakieś wysokie – mówi Marek Ast (61 l.) z PiS.

Formalnie politycy zadłużają się na cele mieszkaniowe. W praktyce trzeba poręczenia dwóch posłów, zgody marszałka Marka Kuchcińskiego (64 l.) i pieniądze płyną szerokim strumieniem do polityków! Pożyczyć mogą 25 lub 30 tys. zł. Jeśli biorą kasę na rok, muszą oddać 1 proc. pobranej kwoty, jeśli zadłużają się na dwa lata, wtedy oddają 2 proc. Banki na rynku też oferują pożyczki, ale najniższe oprocentowanie to 4 proc., ale bywa nawet ponad 10 proc.!

Co ciekawe, w kwestii sejmowych pożyczek opozycja i partia rządząca są zaskakująco zgodne. – Podobne pożyczki są we wszystkich zakładach pracy. W takich firmach jak Orlen czy KGHM będą pewnie wielokrotnie wyższe – mówi nam Ast, który musi spłacić jeszcze 28 tys. zł. – Ktoś ustalił takie oprocentowanie i tak jest. Była możliwość, więc wziąłem pożyczkę i się nie zastanawiałem – stwierdził Grzegorz Furgo (62 l.) z PO. Zgodnie z ostatnim oświadczeniem majątkowym do spłaty zostało mu 6,8 tys. zł.

– Należy podkreślić, że zdecydowana większość pożyczek z lat 2016 i 2017 została już spłacona przez posłów – przekazało nam Centrum Informacyjne Sejmu.

Podróże polityków. Ile nas kosztowały? QUIZ