Wybory

i

Autor: Grzegorz Kluczyński

Poseł PO, którego podobiznę powieszono na drzewie: Tylko Kaczyński może to powstrzymać

2019-10-03 5:00

Mam wrażenie, że politycy zachowują się jak dzieci w piaskownicy, które krzyczą „to nie ja, to on”. Odpowiedzialność jest wspólna. Dotarliśmy do jakiejś krawędzi – podziały polityczne dotykają rodzin, znam sytuacje, gdzie nie rozmawiają ze sobą rodzeni bracia. Mieliśmy dwie tragiczne zbrodnie z nienawiści – zabójstwo Marka Rosiaka, pracownika Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi, i zabójstwo Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, przez lata związanego z Platformą Obywatelską. Szkoda, że niczego nas to nie nauczyło – mówi w rozmowie z "Super Expressem" Artur Gierada, poseł, lider świętokrzyskiej Platformy Obywatelskiej.

„Super Express”: – Jak dowiedział się pan o zamieszczonej w kieleckim parku instalacji przedstawiającej powieszoną pańską podobiznę?
Artur Gierada: – W kampanii wyborczej zdecydowałem się na dość oryginalne w Polsce bannery, przedstawiające wizerunek polityka naturalnej wielkości. Od początku tej kampanii, a więc od kilku tygodni, te bannery były niszczone. „Nieznani sprawcy” ucinali moją głowę. Choć miałem problem z tym, co powiedzieć kilkuletnim dzieciom, które pytały, dlaczego tacie ucięto głowę, to jednak nie traktowałem tego jako atak wymierzony w moją osobę.
– Co zmieniło się w weekend?
– Moją podobiznę z uciętą głową i skrępowanymi rękami powieszono na drzewie w kieleckim parku. O sprawie powiadomiłem policję i prokuraturę. To już nie jest niszczenie materiału wyborczego – to przekroczenie kolejnej granicy, wzywanie do mordu. Tu nie można milczeć. Wystosowałem list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. To dziś najbardziej wpływowy polityk w Polsce, tylko on może powstrzymać spiralę nienawiści. Niestety, na razie partia rządząca nie zrobiła w tej sprawie nic. A przecież rządzący mają wszelkie narzędzia ku temu, by te sprawy ścigać, wyjaśniać. Nic nie zrobiono już dwa lata temu, gdy pojawiły się powieszone portrety samorządowców. Moim zdaniem już wtedy mieliśmy poważne przekroczenie granicy. A władze nie reagowały. Co więcej, w Ministerstwie Sprawiedliwości mieliśmy armię trolli. Funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej groził śmiercią Katarzynie Lubnauer, przewodniczącej Nowoczesnej.
– Człowiek, który jej groził, został jednak zatrzymany i natychmiast zwolniony z pracy…
– Tak, ale to przypadek skrajny, gdzie była bezpośrednia groźba pozbawienia życia. Oczywiście dobrze, że służby zadziałały. Jednak szkoda, że nie działały dwa lata temu, gdy wieszano portrety samorządowców.

– Pamiętam czasy rządów PO, działanie Janusza Palikota, kpiny z ofiar Smoleńska, totalny hejt wobec przedstawicieli PiS. Teraz mamy Klaudię Jachirę, kandydatkę Koalicji Obywatelskiej, która nabija się w happeningu z ofiar Smoleńska, wcześniej robiła fotki na tle pomnika AK, co oburzyło kombatantów.
– Sam współpracuję z kombatantami, mam w tym środowisku wielu przyjaciół. Zachowanie pani Jachiry także mnie dotknęło, dobrze, że akurat za fotografię na tle pomnika przeprosiła. W Smoleńsku zginęli nie tylko politycy PiS, ale przedstawiciele wszystkich ugrupowań, jak mój kolega Sebastian Karpiniuk, a także ludzie niezwiązani z polityką. Ale od działań pani Jachiry odcięli się najważniejsi politycy PO, w tym Sławomir Nitras, którego ciężko posądzać o bycie przedstawicielem ugodowego skrzydła partii.
– Gdy rozmawiam o hejcie z politykami, to obie strony mówią: nie ma symetrii, ci drudzy nienawidzą bardziej. A może wreszcie należy uznać, że hejt, niezależnie w którą stronę wymierzony, jest niedopuszczalny?
– Mam wrażenie, że politycy zachowują się jak dzieci w piaskownicy, które krzyczą „to nie ja, to on”. Odpowiedzialność jest wspólna. Dotarliśmy do jakiejś krawędzi – podziały polityczne dotykają rodzin, znam sytuacje, gdzie nie rozmawiają ze sobą rodzeni bracia. Mieliśmy dwie tragiczne zbrodnie z nienawiści – zabójstwo Marka Rosiaka, pracownika Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi, i zabójstwo Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, przez lata związanego z Platformą Obywatelską. Szkoda, że niczego nas to nie nauczyło. Osobiście deklaruję, że gdyby coś takiego jak mnie spotkało polityka PiS, sam pojechałbym do niego, okazał wsparcie, potępił sprawców. Od konkurentów oczekuję tego samego.

 

Nasi Partnerzy polecają