Poseł Materna o walce z COVID-19
Jerzy Materna zaczął się źle czuć około 12 marca 2021 roku. Postanowił się izolować i był w stałym kontakcie z lekarzem, brał też środki przeciwgorączkowe. Mimo to cały czas czuł się coraz gorzej. W końcu wezwał karetkę, a wykonany na miejscu test wykazał, ze choruje na Covid-19. Został zabrany do szpitala tymczasowego, gdzie podjęto odpowiednie, choć wyczerpujące leczenie. - Czułem się coraz gorzej i po 3 dniach wzięli mnie pod respirator na ponad 8 dni. Potem jeden tomograf, potem drugi tomograf, potem przerwa i tlenoterapia. Usypianie to było coś, czego nikomu na świecie nie życzę. Ponad 30 godzin trwało usypianie – udręka, bolączka. Cały czas prosiłem o spotkanie z żoną – opowiedział nam Materna. Jak się okazało, jego małżonka trafiła do tego samego szpitala 4 dni później. - Spotkaliśmy się dopiero w niedzielę po wybudzeniu, ostatni tydzień przed świętami. Żona też od piątku do poniedziałku była na tlenoterapii. Generalnie przechodziła bardziej łagodnie to wszystko, raz miała gorączkę, raz nie – wspominał.
Sprawdź: Ryszard Terlecki pomimo szczepień złapał Covid-19. Teraz zdradził, jak przeszedł chorobę
W naszej galerii zobaczysz, jak Ryszard Terlecki nosił maseczkę w Sejmie. Zaraził się koronawirusem! - KLIKNIJ W ZDJĘCIE PONIŻEJ
Jerzy Materna o śmierci żony na COVID-19
- Z relacji już po śmierci żony dzieci mi mówiły, że żona podchodziła i widziała mnie pod respiratorem. Wyglądałem fatalnie. Nie dawali mi żadnych szans przeżycia. Z tego, co się potem dowiedziałem od jej koleżanek, mówiła, że jeżeli ktoś ma odjeść, to niech to będzie ona. Ciężko o tym mówić – opisał w rozmowie z „Super Expressem”.
Niestety, choć nic nie zapowiadało tragedii, jego żona zmarła. - Żona się coraz gorzej czuła. Zrobili USG, które nic nie wykazało. Ordynator cały czas mi mówił, żeby być spokojnym. Po pierwszej operacji żony powiedzieli, że niestety jej stan jest bardzo poważny, bo miała kruche naczynia. Po drugiej operacji zmarła w Święto Zmartwychwstania o 9:30. Coś strasznego – wyznał Jerzy Materna.
Zobacz: Jarosław Gowin w końcu zabrał głos! Piękne słowa, ale nie swoim zdrowiu
Wyznanie posła Materny łamie serce: "Ucałowałem ją. Okazało się, że ostatni raz"
Polityk nie wiedział, ze kiedy w końcu był na siłach ucałować żonę, to było ich pożegnanie. - Praktycznie nie miałem siły przewrócić się z boku na bok. Jak chciałem się obrócić to przychodziły pielęgniarki i to robiły. Po prostu jak niemowlę. Spotkaliśmy się w poniedziałek, po 3 tygodniach. Nawet nie mogłem się podnieść, żeby się przywitać. Dopiero we worek miałem siłę. Ucałowałem ją. Okazało się, że ostatni raz – mówił nam.
Teraz Jerzy Materna apeluje do wszystkich, by się szczepili. Jak przyznaje, on sam kiedyś nie był przekonany do szczepień, jednak wszystko, co go spotkało, sprawiło, że zmienił zdanie. - Każdy ma prawo mieć jakieś wątpliwości i nie ukrywam, że ja miałem wątpliwości, tak samo żona miała. To oczywiście nie oznaczało, że nie należało przestrzegać zasad tego wszystkiego. Jeśli mogę pomóc choć jednej osobie, to powiem tak: warto się zaszczepić. Przekonał mnie przykład z Izraela, gdzie jest 90% zaszczepionych i nawet jeśli zachorują, to nie trafiają do szpitala. Wychodzą z tego i łatwiej jest przeżyć to. Sam przeżyłem walkę z Covid i nie chciałbym tego przejść drugi raz – stwierdził. Sam jest już zaszczepiony i do tego samego namówił już swojego syna.