Sejm rozpoczął w środę pracę nad projektem ustawy autorstwa posłów PiS przewidującym przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do 30 kwietnia 2024 r. Według projektu datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r. W trakcie pierwszego czytania projektu Dzikowski pytał polityków PiS, dlaczego w 2018 roku, wydłużając kadencję samorządów do 5 lat, nie wpadli na pomysł przesunięcia wyborów na szczeblu lokalnym. "Nie wpadliście na ten pomysł, bo w tle była władza, pycha, pewność siebie i stojące sondaże, a teraz jest strach" - mówił Dzikowski. "Przesuwacie wybory (samorządowe) o pół roku, żeby nie kolidowały z wyborami parlamentarnymi. A co robicie? (Przesuwacie je), żeby kolidowały z wyborami do Parlamentu Europejskiego, dokładnie jest taki sam okres (tych wyborów)" - mówił poseł KO. Przekonywał, że PiS kieruje się własnym prywatnym interesem. "I dobra rada, jeżeli chcecie być w zgodzie z konstytucją, prawem i wolą narodu, o sumieniu nie wspomnę, to skróćcie kadencję Sejmu i cierpienia narodu polskiego, żeby nie miał problemu z waszym rządzeniem, bo to jest już kres tego rządzenia i to jest najlepsze rozwiązanie" - mówił Dzikowski. Poinformował, że w imieniu klubu KO "oraz w imieniu narodu polskiego" zgłasza wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Stanowisko Prawa i Sprawiedliwości
Klub PiS zagłosuje za rozpatrywanym w środę w Sejmie projektem ustawy wydłużającym kadencję samorządów do końca kwietnia 2024 r. - zapowiedział poseł Tomasz Ławniczak. Jak dodał, propozycja ta racjonalizuje proces wyborczy. - Potrzeba zmiany wynika ze skumulowania dat wyborów samorządowych z wyborami parlamentarnymi. Przede wszystkim jawią się tutaj przed nami przyczyny organizacyjne, równoległość nakładających się na siebie terminów - argumentował Ławniczak. W tym kontekście wymienił powołanie obwodowych komisji wyborczych do wyborów parlamentarnych i samorządowych oraz ich jednoczesne funkcjonowanie. Jego zdaniem trudności organizacyjne sprawiać mogą też kwestie związane z rejestracją list kandydatów, protestami wyborczymi, sprawozdaniami. Ławniczak zwrócił też uwagę na problemy - jego zdaniem - związane z ciszą wyborczą. "Wtedy kiedy obowiązywałaby cisza wyborcza w wyborach samorządowych to w wyborach parlamentarnych nadal można by uprawiać kampanię wyborczą. W związku z tym powstałby chaos komunikacyjny" - mówił poseł PiS. Jak powiedział, klub PiS poprze projekt w związku z "racjonalizacją procesu wyborczego".
Inne głosy
- Ten projekt to suma waszych strachów, iloczyn bojaźni przed werdyktem wyborczym; chcecie ustawić warunki gry pod siebie - mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz w sejmowej debacie nad projektem PiS, który przesuwa termin wyborów samorządowych. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
Projekt ustawy PiS w sprawie wydłużenia kadencji samorządów, to "polityczne krętactwo" - ocenił w środę w Sejmie poseł Tomasz Trela z Lewicy. Nie dotykajcie się samorządów, oni sobie poradzą; wybory są określone i powinny odbyć się w terminie - dodał poseł. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
Wybory samorządowe
Wypadają jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 roku). Jesienią 2023 r. wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 roku). Na wiosnę 2024 r. wypadają natomiast wybory do Parlamentu Europejskiego (ostatnie odbyły się 26 maja 2019 r.). W związku z tym już na początku czerwca przedstawiciele PiS zapowiedzieli złożenie poselskiego projektu ustawy ws. przeniesienia wyborów samorządowych z jesieni 2023 r. na wiosnę 2024 r. Wskazywali, że przemawiają za tym m.in. argumenty logistyczne.
Drugie czytanie projektu zaplanowane jest jeszcze w środę wieczorem (PAP).
Wcześniej na mównicy pojawił się m.in. minister Jacek Sasin, który mówił o założeniach propozycji opodatkowania nadzwyczajnych zysków firm przewidują opodatkowanie "nadwymiarowych" marż dużych firm. Opozycji ten pomysł się nie podoba. Borys Budka z PO dziwił się, że w Sejmie nie ma premiera Mateusza Morawieckiego. Polityk miał nadzieję, że premier pojechał do prezydenta Andrzeja Dudy by złożyć dymisję. Wspomniał także, że "podatek Sasina" spowodował wielomiliardowe straty warszawskiej giełdy. Poseł Krzysztof Bosak z Konfederacji domagał się także by Jacek Sasin podał się do dymisji.