Dobrowolność w uczeniu się zdrowego życia
Przez pewien czas trwała zażarta dyskusja w koalicji KO-TD-Nowa Lewica na temat opracowanego przez resort nauki, we współpracy z ekspertami, przedmiotu edukacja zdrowotna. Dzięki niemu uczniowie mają dowiedzieć się, jak zdrowo się odżywiać i dbać o sprawność fizyczną oraz o równowagę psychiczną. Przedmiot miał być obowiązkowy, ale sprzeciwił się temu jeden z koalicjantów – Polskie Stronnictwo Ludowe. Ostatecznie liderzy KO zgodzili się na postulat szefa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza i na lekcję edukacji zdrowotnej będą chodzili wyłącznie zainteresowani nią uczniowie. Przekonania do koncepcji Kosiniaka-Kamysza nabrał m.in. premier Tusk. - Jestem zwolennikiem stawiania na dobrowolność - stwierdził szef rządu.
"Dzieci czerpią informacje o seksie z internetu"
Innego zdania niż premier i wicepremier, szef MON jest poseł KO, a prywatnie nauczyciel - Marcin Józefaciuk, którego zaskoczyło podejście kolegów z koalicji rządowej. – Nie rozumiem tego. Ten przedmiot odpowiada zaleceniom światowych instytucji, edukacja zdrowotna uczy jak zapobiegać cyberzagrożeniom i hejtowi. Dzieci dowiedzą się gdzie szukać pomocy w problemach psychicznych. W programie są m.in. informacje o życiu seksualnym, ale dostosowane do wieku dziecka, nikt nie chce dzieciom zrobić krzywdy i nie chodzi o wychowywanie, tylko o przekazanie niezbędnych informacji. Dziś dzieci szukają informacji o seksie w internecie i nie trafiają tam niestety na treści odpowiednie dla nich, przygotowane przez pedagogów – tłumaczy Józefaciuk.
Poseł publicznie pokłócił się z księdzem z okazji Trzech Króli. "Czy tak Pan świętuje?"
Obowiązkowy przedmiot po ewaluacji
Poseł KO ma sposób na pogodzenie zwolenników i przeciwników edukacji zdrowotnej. - Ostatecznie powinna być przedmiotem obowiązkowym. To przedmiot interdyscyplinarny, którzy rzetelnie przekazuje wiedzę medyczną, psychologiczną i etyczną. Myślę, że od najbliższego roku szkolnego warto wprowadzić go jako przedmiot nieobowiązkowy, aby dać czas nieprzekonanym. Czyli potrzebny jest rok lub dwa lata okresu przejściowego. W tym czasie dokształcą się nauczyciele tego przedmioty, a wydawnictwa wydrukują podręczniki – dodaje poseł KO.