"Super Express": - Zbigniew Ziobro straszy pana i pozostałych członków komisji śledczej ds. Pegasusa, że popełniacie przestępstwo i będziecie odpowiadać z art. 231 kodeksu karnego.
Marcin Bosacki: - To jest głos paniki ze strony pana Ziobry. W sprawie Pegasusa pan Ziobro boi się zetknięcia z polskim wymiarem sprawiedliwości zarówno w postaci sejmowej komisji śledczej, jak i prokuratury. W tej chwili nas konsekwentnie unika, ale przypominam, że jeszcze parę miesięcy temu pan Ziobro mówił, że jak tylko przyślemy mu zaproszenie, to on chętnie stanie przed naszą komisją.
- Powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który orzekł, że działają państwo nielegalnie. A ponieważ pan Ziobro uważa się za legalistę, to twierdzi, że przed obliczem komisji stanąć nie może.
- W dni parzyste powołuje się na tzw. orzeczenie tzw. trybunału Julii Przyłębskiej, a w nieparzyste na stan swojego zdrowia. Pamięta pani te dramatyczne zdjęcia, które zamieścił kiedy miał się z nami spotkać trzy tygodnie temu? On po prostu nie chce się stawić i nie chce wyjaśniać jaka była jego rola w zakupie Pegasusa oraz w decyzjach kogo i na jakiej zasadzie się za jego pomocą inwigiluje.
- Z jakiego powodu? Sprawa Pegasusa miałaby go ostatecznie pogrążyć?
- Tak uważam. Proszę zauważyć, że przez ostatnie miesiące PiS zmienił swoją strategię dotyczącą komisji śledczych, zwłaszcza tę ds. Pegasusa. Przecież oni w styczniu jednomyślnie głosowali za powołaniem tej komisji, a później za powołaniem jej składu. Wszyscy obecni na sali za tym głosowali. 180 posłów PiS. Po czym po dwóch miesiącach uchwałę, za którą sami głosowali, oddają do trybunału Przyłębskiej. Wszystko po to, żeby usłużny skład trybunału orzekł, że komisja jest nielegalna. Z tym że to pseudoorzeczenie nie obowiązuje z kilku przyczyn: tam był nielegalnie wybrany sędzia-dubler Wyrembak, poza tym polskie i europejskie sądy już wielokrotnie stwierdziły, że orzeczenia wydane w takich składach nie obowiązują, a po trzecie ten wyrok nie został opublikowany, więc go nie ma. (…) Ja pani i państwu obiecuję jedną rzecz: zapewne to zajmie wiele tygodni, ale pan Ziobro stanie przed naszą komisją i będzie zeznawał. PiS może krzyczeć, płakać i grozić, ale Ziobro będzie zeznawał.
- A co z byłym szefem CBA Ernestem Bejdą?
- Pana Bejdę i pana Pogonowskiego (byłego szefa ABW – przyp. red.) będzie doprowadzić łatwiej, bo nie trzeba im uchylać immunitetu. Ich doprowadzenie jest więc możliwe już pod koniec tego roku.
- Czekamy na wyniki wyborów w USA, ale były szef MON Mariusz Błaszczak zdążył już postawić tezę, że jeśli wygra Donald Trump, to premier Tusk i jego rząd powinni się podać do dymisji.
- W ostatnich dniach wśród posłów PiS-u rozpisano chyba jakiś konkurs na najbardziej absurdalną wypowiedź ws. amerykańskich wyborów. Np. pan Bochenek po anglojęzycznym wpisie premier Tuska stwierdził, że rząd planuje zerwać ze Stanami Zjednoczonymi stosunki sojusznicze, ale powiem pani, że ta wypowiedź Mariusza Błaszczaka jest już poza wszelką skalą absurdu. Ona pokazuje nie tylko ograniczone kompetencje intelektualne pana byłego ministra obrony Błaszczaka, ale też jakąś mentalność kolonialną. Bo wymyślenie, że w Polsce ma się zmienić rząd tylko dlatego, że w jakimś innym kraju, nawet jeśli są to Stany, odbyły się wybory i jest zmiana władzy, to jest to przyznanie się do co najmniej mentalnej podległości. Przypominam, że kiedy cztery lata temu uwielbianego przez PiS Trumpa zastąpił Joe Biden, to nikt z nas nie wzywał żeby rząd Morawieckiego lub pan Duda podawali się do dymisji. To nawet byłoby śmieszne gdyby nie fakt, że pan Błaszczak jest wśród tych pięciu czy siedmiu wymienianych kandydatów PiS na prezydenta. Człowiek o takiej skłonności do mówienia bzdur nigdy nie powinien być ministrem obrony i nie powinien być teraz brany pod uwagę jako kandydat Kaczyńskiego na prezydenta.
- Co realnie oznaczałaby dla Polski i naszego regionu wygrana Donalda Trumpa?
- Kamala Harris jest kandydatką bardziej przewidywalną. Wiemy, że będzie kontynuować politykę Bidena, która nie jest idealna, ale dobra wobec NATO, Polski, naszego regionu i twardą wobec Rosji. Choć ws. broni dla Ukrainy ograniczenia są złe i bezsensowne. (…) Ale jeśli chodzi o Trumpa nie wiemy czego się spodziewać i to jest ws. strategicznych, wielkiej polityki międzynarodowej, niebezpieczne. Z jednej strony mamy zapewnienia jego zaplecza, że Trump nie może sobie pozwolić na słabość, zarówno w jego sytuacji osobistej jak i wielkiej rywalizacji USA z Chinami, więc będzie twardy wobec Rosji. Ale z drugiej strony mamy jego pseudo plan pokojowy w konflikcie ukraińsko-rosyjskim, który zapowiedział wprowadzić w 24 godziny, co jest oczywiście niemożliwe.
- Plan, który de facto oznacza, że Ukraina się poddaje.
- Tak. Bo Trump proponuje żeby Putinowi dać wszystko, co on chce, czyli nie tylko ziemie, które do tej pory zdobył, ale przede wszystkim gwarancje, że Ukraina nigdy nie wejdzie do Unii Europejskiej i NATO. To jest powód, dla którego on w ogóle rozpoczął tę wojnę. Nie można Putinowi tego dawać, bo inaczej on po pewnym odpoczynku pójdzie dalej.
- Zwycięstwo Trumpa jest pana zdaniem równoznaczne ze zwycięstwem Putina?
- Nie. Ale jest duże prawdopodobieństwo. Największym niebezpieczeństwem jeśli chodzi o wybór Trumpa jest jego nieprzewidywalność. W pierwszej kadencji jego fascynacja dyktatorami, nie tylko Putinem, ale i Kim Dzong Unem, była hamowana przez jego zaplecze, z tym, że dziś go nie ma. Oni wszyscy, zwłaszcza po ataku na Kapitol, powiedzieli, że Trump jest niezdolny do pełnienia tego urzędu. Bo jest nieprzewidywalny i nie słucha doradców.
- Trump jest groźniejszy niż w 2016 r.?
- Tego się obawiam.
- Wynik wyborów w USA wpłynie na wyznaczenie waszego kandydata w wyścigu prezydenckim? Bo mam wrażenie, że Radosław Sikorski gra na takie rozwiązanie.
- Nie sądzę. Ale żeby była jasność, jestem jego wieloletnim współpracownikiem i popieram go w tej batalii. Uważam, że na te ciężkie czasy byłby najlepszym polskim prezydentem.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka