To, że ja mam problem nie znaczy, że ma go każdy
Wilk nie ma problemu, żeby przyznać, że w Sejmie kilka razy pił. Chociaż podkreśla, że alkohol nie jest dostępny w miejscu gdzie parlamentarzyści pracują, ale w hotelu gdzie odpoczywają i mieszkają nie tylko na czas posiedzeń. Dlatego nie chciałby teraz zbiorowej odpowiedzialności za jego osobiste wybryki. - To normalne, że jakiś poseł będzie chciał się wybrać na piwo po obradach i nie chciałbym aby mój przypadek był wyjściową do ograniczenia sprzedaży alkoholu w Sejmie. To, że ja mam problem z alkoholem, nie oznacza, że ma go każdy – mówi Ryszard Wilk.
Posłowie będą dowozić alkohol taksówkami
Konfederata dodaje, że zakaz i tak niczego by nie zmienił. - Posłowie będą wtedy zwozić alkohol taksówkami. Przecież nie każdy się uzależnia, ale Ci którzy mają predyspozycje, poprzez dyskusje i takie "coming outy" jak mój, mogą się zorientować, że alkohol jednak nie jest dla nich ponieważ przejmuje kontrolę nad ich życiem. Mam nadzieję, że moja historia i ten artykuł pomogą komukolwiek odzyskać kontrolę nad swoim życiem, lub życiem kogoś bliskiego. Da się! - mówi nam poseł, który od trzech miesięcy nie miał alkoholu w ustach i leczy się korzystając z terapii.
Tymczasem Polacy są innego zdania. Z sondażu Instytutu Badań Pollster na zlecenie „SE” wynika, że 87% popiera zakaz sprzedaży alkoholu na terenie Sejmu i Senatu, także na terenie restauracji. Przeciwnego zdania jest zaledwie 13% ankietowanych.
Przeczytaj pierwszą część "spowiedzi" posła Konfederacji Ryszarda Wilka. Tylko na łamach "SE".
