Sejm i Warszawa produkują więc politycznych celebrytów, którzy pracują w pocie czoła, by zrobić sobie tu twarz i ruszyć na polityczne łowy. A miejsc promocji dla chętnych jest aż nadto. To gazety, radia, ale przede wszystkim telewizje.
Zastanawiam się tylko, czy w tej pogoni za partyjnym i prywatnym pijarem posłowie celebryci mają jeszcze czas na rozwój własny i sensowne przygotowanie do dalszej kariery. Wątpliwe. Czego przykładem choćby europoseł PiS - Zbigniew Ziobro, który niezbędnego w Brukseli angielskiego uczył się dopiero po zdobyciu mandatu.
Rok temu do Europarlamentu uciekli najbardziej wyraziści posłowie wszystkich partii. Bo gwarantowali wynik wyborczy. Podobnie będzie w tym - podczas wyborów samorządowych. W Sejmie pozostaną tylko ci, którzy dotychczas nie potrafili się przebić do mediów. Mniej zdolni czy mniej bezczelni? I to z nimi będziemy musieli żyć. Ich uczynić celebrytami bywającymi w naszych domach. Cokolwiek umieją. Brrrr...