Martyna Jaszczołt odważyła się na poruszający wpis po 30 latach od tragedii rodzinnej. - Moja Mama zginęła, zabita przez pijanego kierowcę ciężarówki, który uciekł z miejsca wypadku. Ojciec był miesiąc w śpiączce. Ja miałam tylko uszkodzoną śledzionę. Miałam 3,5 roku. Nic nie wpłynęło bardziej na moje życie, niż tamten dzień. Nic nie usprawiedliwia jazdy pod wpływem. Nic - napisała wydawczyni TVN24 na Twitterze. - Po 30 latach poradziłam sobie z żałobą. Od 2 lat „tylko” tęsknię i zazdroszczę tym, do których Mamy dzwonią i „się czepiają”. Jako dorosła osoba zarobiłam na terapię - dodała w kolejnym wpisie.
Pod postem Martyny Jaszczołt posypały się komentarze pełne współczucia. Był jednak taki, który umniejszał sprawę, którą obecnie żyją media. - Oczywiście, że nic nie usprawiedliwia jazdy pod wpływem alkoholu. Ale nadawanie sprawie wysokiego priorytetu, gdy w kraju dzieją się rzeczy dramatyczne, to chyba jednak zbyt wiele - napisał jeden z użytkowników Twittera. Szybko spotkał się z ripostą innego internauty. - Jasne, strata matki nie jest "rzeczą dramatyczną" - skomentował.