"Super Express": - Minister Sikorski stwierdził w Londynie, że "w Polsce nie brak ludzi myślących tak jak Breivik, który strzelał do rodaków, by obalić rząd". Dodał też porównując do Polski, że "też mamy środowiska, które uważają, że demokratycznie wybrany prezydent czy rząd to zdrajcy". Czy minister nieco się nie zapomniał?
Marcin Bosacki: - Odpowiedział na pytania dwóch polskich dziennikarzy, którzy z nim rozmawiali. Pytali o wnioski dla Polski z wydarzeń w Oslo. Mówił, że podstawowym problemem jest to, że człowiek uważający własny rząd za nieuprawniony i zdradziecki może posunąć się do najgorszego. Porównując wypowiedzi niektórych polityków i mediów w Polsce o "prezydencie z przypadku" albo "rządzie zdrajców", słusznie przestrzegł, że to jest groźne.
- W swoim czasie mówiono też o odsunięciu od władzy prezydenta lub premiera Kaczyńskiego. Podkreślano, że ich rządy są szkodliwe. Padały hasła o zagrożeniu demokracji. Sam Radosław Sikorski mówił o "dorzynaniu watahy".
- Minister Sikorski nigdy nie mówił o jakimkolwiek rządzie, jako rządzie zdrajców...
- Watahę z PiS chciał jednak dorzynać.
- Wielokrotnie tłumaczył, że to sienkiewiczowskie zawołanie wiecowe podczas kampanii wyborczej. Chodziło o zakończenie jej sukcesem. Kilkakrotnie przyznawał, że te słowa były niefortunne. Nie było w nim jednak chęci do zmian innych niż demokratyczne.
- Uważa pan, że szefowi dyplomacji przystoi sugerowanie podobieństw między politykami polskiej partii opozycyjnej a mordercą z Oslo? Że to na miejscu w przypadku partii, której działacz został zamordowany w jedynym w dziejach III RP mordzie o podłożu politycznym?
- Minister Sikorski ani razu nie wymienił nazwy żadnej partii politycznej. Nie jest też tak, że cała ta partia publicznie podważa legitymizację obecnych rządów. To problem części polityków i mediów ich wspierających. Niestety, agresywne sformułowania i oskarżenia są faktem w przestrzeni publicznej bądź Internecie. Widzimy, do czego mogą doprowadzić. Ta sama logika stała za szaleńcem z Oslo. Ministrowi nie chodziło o to, że zrobią to ludzie głoszący takie opinie. Sugerował, że rozniecanie argumentów o zdradzie, ta atmosfera, może kogoś pchnąć do działania.
- Trudno powiedzieć, co stoi za szaleńcami. Jakie argumenty pchnęły mordercę z Łodzi do zamachu na działacza PiS i chęci zabicia Kaczyńskiego? "Polityka miłości" Donalda Tuska?
- Przecież minister Sikorski nie bronił tego mordercy, to człowiek zasługujący na zdecydowane potępienie.
- Rozmowa ministra nawet z dwoma dziennikarzami jest wystąpieniem publicznym. Szef dyplomacji nie powinien chyba kreować wizerunku Polski jako kraju wielu kolejnych, potencjalnych Breivików? Tyle było krzyku o wystąpienie posła Ziobry w Europarlamencie...
- Oczywiście, że było publiczne. W sensie prawnym była to jednak rozmowa "w Polsce", gdyż odbywała się na terenie naszej ambasady. Pytanie korespondentów Polskiego Radia i PAP dotyczyło polskich wątków. Nie można więc twierdzić, że w jakimkolwiek stopniu było to rozdrapywanie wewnętrznych polskich spraw za granicą. Minister Sikorski, mówiąc kolokwialnie, nigdy "nie wywleka" takich spraw na zewnątrz.
Marcin Bosacki
Rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych