"Super Express": - Jakie są pana oczekiwania co do treści apelu o pojednanie, który mają wydać wspólnie polscy biskupi i zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi?
Prof. Włodzimierz Marciniak: - Z samym słowem "pojednanie" w kontekście relacji polsko-rosyjskich stała się w ostatnich latach zła rzecz. Używano go zbyt często
i straciło ono pierwotne znaczenie. Dziś jest synonimem czegoś pozornego. Przynajmniej czymś takim jest to w wykonaniu polityków.
- A tu chodzi o pojednanie, w jakim znaczeniu?
- Wspólny dokument Kościołów nie powinien wpisywać się w kontekst koniunktury politycznej, ale być niezależny. Sytuacja nie jest zbyt sprzyjająca, jest impas w relacjach między państwami. W świecie polityki czasem rodzi się pokusa, by instrumentalizować działanie Kościołów i używać w przypadku niepowodzeń politycznych.
- Właśnie. Niektóre środowiska prawicowe zarzucają Kościołowi, że w zbliżeniu z Cerkwią przechodzi do porządku dziennego nad katastrofą smoleńską.
- Z deklaracji abp. Michalika wynika, że podczas wizyty Cyryla nie będzie odniesień do katastrofy i postępowania Rosji w tej sprawie. Z jednej strony mądrość Kościoła trzeba widzieć w innej perspektywie czasu niż kwestie doraźne. Z drugiej, pominięcie tego milczeniem może wywołać krytykę.
- Dlaczego? To wizyta zwierzchnika Cerkwi, a nie rosyjskiego ministra spraw zagranicznych.
- Zgadzam się. Nie wnikając jednak we wszystkie aspekty prawne i techniczne katastrofy smoleńskiej, mamy problem postawy państwa rosyjskiego wobec tej sprawy. Rosyjskie instytucje wyraźnie wykorzystywały tę sprawę w sposób instrumentalny. Kościół nie powinien w tej materii nikogo pouczać, ale społeczne oczekiwanie przypomnienia w tym kontekście pewnych prawd ewangelicznych nie jest czymś dziwnym. To realny problem i biskupi mogliby pomóc w jasnym sformułowaniu go.
- Tym bardziej że Smoleńsk zdominował w dwóch ostatnich latach dialog polsko-rosyjski.
- To tworzy bardzo trudny kontekst dla deklaracji obu Kościołów. Ale może dlatego jest potrzebna, gdyż tylko Kościoły mogą się wypowiedzieć w sposób wiarygodny. Politykom już raczej nie ufamy...
- Może więc biskupi powinni zapytać Cyryla o prawa katolików w Rosji, o wolność zgromadzeń czy o perspektywę trzech lat łagrów dla feministek za bezczeszczenie cerkwi?
- Sytuacja może być w pewnym sensie odwrotna. Cyryl i rosyjska Cerkiew starają się przedstawić jako obrońcy tradycyjnego ładu politycznego i wartości chrześcijańskich. To płaszczyzna szukania zbliżenia z polskim Kościołem. Tak np. mogą przedstawiać sprawę zespołu Pussy Riot - że Cerkiew stała się obiektem ataku laicystycznej kultury i broni się przed nią. Inną sprawą jest forma obrony wartości tradycyjnych przez prawosławie
- Rosyjska Cerkiew tradycyjnie współpracuje z władzą... Ta wizyta to także krok ku polepszeniu politycznych relacji?
- Na to pytanie odpowiemy po wizycie. Byłoby fatalnie, gdyby sprowadziła się do polityki. Sam dialog z prawosławiem, ważnym fenomenem rosyjskiej tożsamości narodowej jest istotny i może wpłynąć pozytywnie na relacje. O ile politycy nie potraktują go instrumentalnie.
Prof. Włodzimierz Marciniak
Politolog, pol.-ros. grupa ds. trudnych