Donald Tusk

i

Autor: Tomasz Matuszkiewicz Donald Tusk

Pomagał założyć PO. Teraz szczerze wyznał, co robił wtedy Tusk. BRUTALNE wspomnienia

2021-01-12 13:33

Choć powszechnie za trzech głównych założycieli uchodzą: Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński oraz Donald Tusk, to w początkach powstawania tego ugrupowania niebagatelną rolę odgrywał również m.in. Paweł Piskorski. Obecny przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego w najnowszej rozmowie wspominał te czasy. Jego słowa o poczynaniach Donalda Tuska i jego drodzy do objęcia władzy w partii nie spodobają się raczej byłemu premierowi. Takiej bezwzględności raczej się po nim nie spodziewaliście...

Paweł Piskorski udzielił wywiadu portalowi Interia.pl. Zapytany o początki Platformy Obywatelskiej w 2000 roku (ostatecznie jej start ogłoszono w styczniu 2001) mówił, że był to bardzo dynamiczny okres, który dodatkowo utrudniał fakt, że pomiędzy Andrzejem Olechowskim (który niedługo wcześniej osiągnął dobry wynik w wyborach prezydenckich) a Donaldem Tuskiem nie było wówczas dobrej chemii. Wynikało to m.in. z faktu, że Tusk w trakcie kampanii prezydenckiej wielokrotnie bardzo krytycznie wypowiadał się do Olechowskim. Jak stwierdził Piskorski, "nie było więc między nimi łatwej komunikacji".

Zobacz: Giertych już wie jak odsunąć PiS od władzy! SZATAŃSKI plan! Machiavelli byłby dumny

W niedawnym wywiadzie na PO mocno narzekał Andrzej Olechowski, zaskakująco mówiąc, że powrót tej partii do władzy były tragedią dla Polski (SZOK! O co chodzi?! Założyciel PO ostrzega przed dojściem do władzy... PO!!!). - Płażyński, który odchodził w 2003 roku uznał, że PO jest za mało prawicowa. Ja i Olechowski uważaliśmy, że PO staje się partią wodzowską Donalda Tuska, ale też taniego, eurosceptycznego, prawicowego populizmu. W 2004 roku doszło do bardzo ostrego starcia związanego ze słynną "Niceą albo śmierć", po którym Olechowski uznał, że musi się wycofać - tłumaczył po latach Piskorski.

ZOBACZ W PONIŻSZEJ GALERII JAK MIESZKA DONALD TUSK

- Już wtedy objawiła się nieszczęsna polityka Tuska polegająca na wypychaniu wszystkich istotnych postaci z partii. Już w 2002, 2003 roku zaczęło dochodzić do wyraźnego dzielenia się PO i pójścia wyraźnie na prawo. Tusk w ten sposób chciał rywalizować z PiS, a jednocześnie wewnętrznie "wycinać" ważnych działaczy PO - wspominał z lekkim żalem Piskorski. Dodał przy tym, że pierwszy odszedł Płażyński, a następnie Zyta Gilowska, która "została zmuszona do odejścia w sposób bardzo nie fair" (choć nie rozwinął dalej tej myśli), potem on sam, Jan Maria Rokita, Andrzej Olechowski i inni.

Czy taki od początku był plan Tuska? - Nie wiem, kiedy uwierzył we własne słowa, że "w każdym triumwiracie chodzi tylko o to, by któryś z triumwirów zabił dwóch pozostałych". Żartowali tak z Rokitą w mojej obecności. Z czasem przestało to być żartem. Okazało się, że tę politykę uprawiał skutecznie. Od 2007 roku Donald był samowładcą - ocenił mocno Piskorski. - Mam pewne doświadczenie, więc niektóre sprawy mnie nie dziwiły. To oczywiste, że Donald chciał być tym jedynym. Rokita w ogóle tego nie doceniał. Uważał, że jego pozycja jest tak silna, a relacje z Donaldem tak dobre, że nie ma o tym mowy. Przeliczył się. Ja natomiast wiedziałem, że wcześniej czy później Donald pozbędzie się każdego z nas, a PO będzie się degenerowała - dodał krytycznie.

Jasnowidz z Człuchowa przepowiada przyszłość Donalda Tuska