"Super Express": - W Parlamencie Europejskim ma się pojawić inicjatywa PiS, aby międzynarodowe gremium przyjrzało się śledztwu i katastrofie smoleńskiej. Czy politycy Platformy poparliby w Brukseli taką inicjatywę?
Jacek Protasiewicz: - Obawiam się, że szukanie jakiegoś nadzwyczajnego rozwiązania poza granicami Polski oznaczałoby wotum nieufności wobec polskiej prokuratury. Dajmy jej pracować, gdyż dysponując od niedawna częścią materiałów mają lepsze rezultaty niż prokuratura rosyjska dysponująca całością. Warto docenić te osiągnięcia.
- Pomysł powołania międzynarodowej komisji pojawił się też w Waszyngtonie. Amerykański kongresman Peter King nie zgłosił go jako wotum nieufności wobec polskiej prokuratury. Jesteśmy krajem NATO, Rosja nim nie jest. To naturalne zainteresowanie.
- Rozumiem i podzielam opinię, że w wyniku katastrofy w ręce służb rosyjskich mogły wpaść informacje mające poufny charakter. Ale to już się stało. I jestem przekonany, że polskie służby już 10 kwietnia wiedziały, co mogło trafić w ręce obcych służb i podjęły odpowiednie działania. Powołanie jakiejś specjalnej komisji niczego już tu nie zmieni.
- Ale z rosyjskiego śledztwa można być zadowolonym?
- Mieliśmy przykłady, że rosyjskie służby nie radzą sobie ze śledztwem w sprawie katastrofy. I dlatego dobrze, że prowadzimy je teraz skutecznie w Polsce. Z wnioskami o międzynarodowych komisjach wolałbym poczekać do końca pracy polskich prokuratorów.
- Tuż po katastrofie politycy PiS mówili, że powinniśmy wystąpić o prowadzenie tego śledztwa. Politycy PO podkreślali, że ze względu na nieprecyzyjną umowę opracowanie szczegółów musiałoby znacznie opóźnić, a może i zaszkodzić śledztwu. Dziś widzimy, że polska prokuratura pracuje szybciej i lepiej. Może warto było to zrobić?
- To tylko jedna strona medalu. Równie dobrze Rosjanie mogliby potraktować ten wniosek jako podważanie a priori ich kompetencji i do dziś trwałyby przepychanki proceduralne. Śledztwo mogłoby nie ruszyć z miejsca. Takie zagrożenie trzeba było brać pod uwagę.
- Strona rosyjska zapowiedziała już, że wydłuży swoje dochodzenie, w związku z czym przekaże Polakom część istotnych materiałów później, niż obiecała. Wcześniej przeciągano przekazywanie innych dowodów i dokumentów.
- Rosjanie na pewno nie powinni opóźniać przekazywania materiałów dotyczących tego śledztwa. Mogłoby to zepsuć minimum zaufania, które pojawiło się w pierwszych tygodniach po katastrofie. Dostrzegł to także Jarosław Kaczyński, zwracając się do Rosjan w specjalnym orędziu. Szkoda byłoby marnować ten zadatek kapitału politycznego.
- Politycy mają to do siebie, że rozgrywają także takie sytuacje na korzyść swojego kraju. Po katastrofie pojawiły się opinie, że Rosja rozgrywała polskich polityków i ich wewnętrzne kłótnie.
- Nie mam poczucia rozgrywania polskich konfliktów przez kogokolwiek z zewnątrz. Konflikt, choćby między Platformą i PiS, trwa już od wielu lat. I nie jest rezultatem tragedii, ani wpływów z zagranicy. Polska nie przypomina dziś w niczym chorego państwa z przeszłości, w którym obcy dyplomaci mogli rozgrywać swoje "partie". Bardziej konfrontacyjne podejście braci Kaczyńskich do naszych wschodnich czy zachodnich sąsiadów, jak i spokojniejsza polityka Donalda Tuska i Platformy były suwerenne i niezawisłe. Wynikały z wewnętrznego przekonania tych polityków, a nie czyichkolwiek nacisków bądź gestów. Jedyny wpływ, o jakim możemy mówić, to był wpływ polskich wyborców.
Jacek Protasiewicz
Eurodeputowany PO, szef komitetu wyborczego Donalda Tuska w 2005 r.